PR31 | 29 Lip 2006, 01:31
Co określasz jako optimum? Ja dążyłbym po prostu do najmniejszego lusterka wtórnego, które gwarantuje pełne doświetlenie pola widzenia okularu średniej klasy, tj. ok. 50 stopni. Teleskop 500/2000 będzie miał minimalne powiększenie ok. 100x z okularem 20 mm. Maksymalne pole widzenia całego teleskopu wyniesie więc 0,5 stopnia.
Zakładając złamanie stożka światła w odległości 330 mm od ogniska, i pochylenie stożka o 0,25 st. w każdą stronę, daje to małą oś lusterka wtórnego minimum 98 mm. Zapewni ono w ognisku w pełni oświetlony obszar o średnicy 17,5 mm, czyli tyle, ile "widzi" pięćdziesięciostopniowy okular o f = 20 mm. To taki wstępny, czysto geometryczny szacunek, nie uwzględniający konstrukcji tuby i offsetu lusterka, niemniej w ogólnym zarysie powinno się to zgadzać. Ewentualnie można troszkę zmniejszyć lusterko kosztem spadku jasności na brzegu pola gdzie i tak wystąpią zniekształcenia obrazu - czy to nazywasz poszukiwaniem optimum?
Mnie w takim teleskopie niepokoiłyby inne rzeczy. Jakość obrazu i wymagana precyzja mechaniki. Sama koma na granicy pola widzenia wyniesie ok. 11". Moim zdaniem to dużo. Przy powiększeniu 100x można rozdzielić wzrokiem gwiazdy odległe o ok. 2,5", a tu już w 1/4 pola od centrum nieostrość osiągałaby taką wartość... A koma lustra to tylko jedna aberracja. Nie wiem ile dołożą okulary, ale przy tak światłosilnym lustrze ich wkład powinien być znaczący (astygmatyzm). Te 11" to więc i tak optymistyczne minimum. Ewentualny korektor to dodatkowy koszt, w dodatku wymagający precyzyjnego umieszczenia. A zmniejszenie światłosiły znacząco poprawiłoby sytuację - za darmo. (Przy F/6 byłoby już ponad dwa razy lepiej).
Mechanika. Załóżmy, że maksymalna akceptowalna koma (tylko koma!) w środku pola widzenia to 1" (choć moim zdaniem to kiepski wynik, jak na duży teleskop, bo obraz byłby tylko nieco ostrzejszy niż w moim jedenastocentymetrowym maluszku). Można policzyć, że taki efekt da przemieszczenie osi okularu względem osi lustra o nieco mniej niż 1 mm. Nie wiem, czy dałoby się utrzymać taką dokładność w prawie dwumetrowej amatorskiej konstrukcji, pochylanej na wszystkie strony, a być może nawet przenośnej (rozbieralnej). Duża światłosiła wymaga też proporcjonalnie większej precyzji przy ustawianiu ostrości itd. Nie dość więc, że wszystko robi się większe i cięższe, to jeszcze maleją tolerancje. A zmniejszenie światłosiły do F/6 zwiększa tolerancję trzykrotnie...
Można powiedzieć, że szukam dziury w całym, bo teleskop ma służyć do obserwacji DS, a nie wielkich powiększeń, i ewentualnych jednosekundowych zniekształceń nie będzie widać. Że zakłócenia atmosferyczne są zwykle większe (szczególnie przy takiej średnicy). Tylko w takim razie po co w ogóle wykonywać dokładne lustro..? Świetna optyka za wiele tysięcy musi mieć doskonałą oprawę mechaniczną, albo być częścią konstrukcji odpornej na drobne niedokładności, odkształcenia, luzy. A światłosilne lustra nie dają praktycznie żadnej tolerancji - i to mnie niepokoi.
Swojego czasu marzył mi się teleskop stacjonarny, uniwersalny, rzędu 30 cm. I doszedłem do wniosku, że powyżej F/5 są już tylko kłopoty. Bez dużego doświadczenia konstrukcyjnego, i solidnego zaplecza warsztatowego, trudno by osiągnąć pełną satysfakcję, i obraz na jaki liczyłbym przy takiej średnicy. Podchodzę więc do takich światłosił sceptycznie - choć może mam za duże wymagania, albo coś przeoczyłem...
W każdym razie zgłaszam te uwagi jako głos w dyskusji o precyzji - nie tylko luster, ale i mechaniki.
Pozdrawiam
Paweł
TAŁ-1M 110/805