Hej,
Jutro jadę po odbiór synty 200/1200 na dobsonie ale ciągle biję się z myślami o paralaktyku
Problem w tym, że nigdy nie obserwowałam jeszcze nieba i nie wiem jak to jest w praktyce.
Z jednej strony podobno Dobson jest łatwiejszy w rozstawieniu i obsłudze, ale z drugiej jakby się chcieć przyjrzeć jakiejś planecie (na co pozwala jak mniemam taki sprzet jak ta synta) to już się robi trudno bo trzeba z tym dobsonem tańczyć coby nam to wszystko nie uciekało...
Pytanie brzmi - jak to kurcze szybko ucieka nam z tego pola widzenia? Czy na tyle szybko, że tego Dobsona czesto ma się ochotę do kosza wywalić, czy da się nad tym zapanować bez większej ekwilibrystyki?
Podajcie jakiś przykład - po nacelowaniu tego sprzętu na jakiś obiekt jak szybko on nam zniknie sprzed oczu? Jakiego rzędu to jest czas?
Czy rozstawienie paralaktyka z kolei to naprawdę takie skomplikowane i czasochłonne?
Nie chciałabym kupić fajowego teleskopu i postawić go na czymś co właściwie uniemożliwi mi obserwacje tego co można dzieki temu teleskopowi obserwować. To by była dopiero paranoja