Witajcie,
W ten dosc leniwy, niedzielny poranek (poprzedzony owocnymi obserwacjami) postanowilem po raz trzeci w zyciu skolimowac swoj teleskop. Poprzednimi razami robilem to z pozyczonym kolimatorem laserowym firmy... anonimowej. Dzisiaj, za pomoca nowego, juz WLASNEGO kolimatora GSO. I zaczely sie problemy.
To, ze optymalnym ustawieniem lusterka wtornego jest solidne dokrecenie imbusow mnie nie dziwi. Natomiast nie rozumiem dlaczego idealnym ustawieniem lustra glownego okazuje sie dokrecenie lewej dolnej sruby (srubokretem krzyzowym) totalnie na maksa, prawej gornej w polowie, a lewej gornej prawie wcale (jest tak luzna ze moge ja obracac paznokciem). Tylko wtedy trafiam laserem w oczko kolimatora.
Dodam, ze zachowuje przy tym wszelkie zasady kolimacji, czyli: tuba pochylona pod katem 90*, kolimator idealnie prostopadly i mocno dokrecony na wyciagu, a jego tarcza przekrecona rownolegle do LG. Oczywiscie, najpierw ustawialem lusterko wtorne...
I pytanie: czy to moze byc wina kolimatora (niedokladnosc GSO)? A moze Synty (niedopracowane sruby LG Sky-Watcheta)? A moze LG nie ustawia sie srubami z krzyzem tylko imbusami tuz obok (o zgrozo, kompletna niewiedza wlasna)?
Bede wdzieczny za podpowiedzi i doswiadczenia uzytkownikow Synty. Moze u Was tez poprawna kolimacja wymaga takiego, dosc dziwnego ustawienia srub?
Teoretycznie nie mierzi mnie to jakos bardzo. Boje sie jedynie, ze bede musial kolimowac teleskop o wiele czesciej niz jest to przyjete, zamiast bestrosko obserwowac niebo.
Pozdrawiam serdecznie,
Snejk