piotrekguzik napisał(a):astropalik napisał(a):1. Seeing wydaje się nie mieć wpływu, jeżeli obserwacje prowadzone są przy źrenicach powyżej 1,3mm;
2. Przy źrenicach 1,3-1,1mm wrażliwość na seeing zaczyna być widoczna, ale i tak przez większość nocy daje się obserwować;
3. Schodząc ze źrenicą poniżej 1mm seeing ma duży wpływ na obserwacje.
...
W 60 mm refraktorze źrenica 1,3 mm to powiększenie mniej niż 50x i tu prawie nigdy nie zauważymy wpływu seeingu. Za to w 60 cm teleskopie taka sama źrenica wyjściowa będzie równoważna powiększeniu bliskiemu 500x, a w takim powiększeniu seeing będzie się dawał we znaki zawsze.
Absolutnie zgoda!
Póki co, rozważania zawężam przede wszystkim do newtonów 8"-12" (nie śmiałbym ekstrapolować otrzymanych rezultatów poza obszar doświadczenia). Interesują mnie trzy kwestie:
1. Graniczny seeing jako funkcja powiększenia.
2. Jak wygląda zależność komfortowej źrenicy od seeingu?
3. Czy ma tu coś do powiedzenia światłosiła teleskopu (GSO 10"i 12" mają f/4,9)?
Dlaczego? Ponieważ jestem normalnie ciekaw jak to się ze sobą łączy. Ale jest też jeszcze jeden powód. Otóż zetknąłem się kilkukrotnie ze stwierdzeniem, że im większe lustro tym większe dostępne powiększenie, a tym samym gwiazdy/planety są "na wyciągnięcie ręki". Wydaje mi się, że właśnie takie rozumienie często powoduje, że ludzie wchodzą w duże apertury. A tu niespodzianka: 250x-300x i stop, bo zwykle nie ma seeingu. No ale jak już się trafi to bajka i jest się czym karmić przez następny rok...
Tak , czy siak: na planety rzucam się z krótkimi okularami (6,7 i 5mm), a jak pozwala seeing to włączam do zabawy barlowa 2x (raz! miałem 358x, ale paprochy w oku dały popalić i odpuściłem szybciutko).
Pozdrawiam,
Piotr