Za widzenie barwne odpowiadają na siatkówce oka czopki ale wymagają sporo kwantów, a za widzenie czarno białe pręciki.
Dlatego słabsze obiekty na niebie postrzegamy jako szarawe mgiełki.
Gdy na pręcik pada mniej niż dziesięć kwantów na sekundę to nie puszcza on sygnału dalej, że widzi jasny punkt (naprzeciwko centrum źrenicy oka w świecie zewnętrznym).
Dlatego obiekty fotometrycznie o zbliżonej jasności powierzchniowej mogą być radykalnie różnie trudne dla obserwatorów w wizualu.
Jeden nieuchwytny. Czasem jest tak z galaktyką Messier 33 często z galaktyką Messier 101.
Czasem pomaga patrzenie nie wprost - tak zwanym "zerkaniem" - bo najgęściej/najlepiej pręciki umieszczone są bynajmniej nie w centrum pola widzenia lecz gdzieś tam obok.
Pozdrawiam
p.s.
Na chmurwy dobry i mikroskop. Można coś sfocić i poobrabiać lub delektować się wizualnie mini-mgławicami itp.