Astronomiczne wiadomości z Internetu

Wiadomości, wydarzenia, kalendaria​, literatura, samouczki, Radio...

PostPaweł Baran | 15 Sie 2014, 18:42

Odwiedzili nas goście spoza Układu Słonecznego. To mikroskopijne ziarna pyłu

Naukowcy po raz pierwszy złapali pył spoza Układu Słonecznego. A właściwie złapała go należąca do NASA sonda Stardust, a uczeni zidentyfikowali. Jeśli ich analiza zostanie potwierdzona, będziemy mieli na Ziemi pierwsze siedem ziarenek kurzu pochodzących z przestrzeni międzygwiezdnej.


Pracę na ten temat opublikował w najnowszym "Science" międzynarodowy zespół naukowców pod wodzą Andrew J. Westphala z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Od startu sondy Stardust (z ang. - gwiezdny pył) minęło aż 15 lat. Kosztująca przeszło 300 mln dol. misja to przykład, jak za niewielkie pieniądze można robić porządną naukę - m.in. angażując do pomocy dziesiątki tysięcy ochotników z całego świata. Porządną tym bardziej, że złapanie międzygwiezdnego kurzu było tylko jednym z zadań misji Stardust.

Misja: zdobyć gwiezdny pył

Głównym celem sondy bowiem było przywiezienie próbek pyłu z komety. W 2004 r. Stardust dogoniła krążącą wokół Słońca Wild 2 (kilka dni temu emocjonowaliśmy się wyczynem europejskiej sondy Rosetta, która weszła na orbitę wokół komety Czuriumow-Gierasimienko, ale to Stardust jako pierwszy ziemski pojazd rzuciła się w pogoń za kometą). Wpadła w warkocz różnego rodzaju drobin, który ciągnęła za sobą rozgrzana promieniowaniem słonecznym kometa, i wystawiła specjalne sitko. Specjalne, bo wypełnione taśmą aluminiową i aerożelem. Ta ostatnia substancja to krzemowa pianka składająca się w 99,8 proc. z powietrza. Dzięki temu złapane przez nią okruszki miały łagodnie wyhamować i nie ulec zniszczeniu.

Stardust wystawiła jednak swoje sitko już wcześniej, jeszcze w drodze do komety. W sumie przez blisko 200 ziemskich dni polowała na pył pochodzący z przestrzeni międzygwiezdnej.

W 2006 r. sonda wróciła w okolice Ziemi i zrzuciła na jej powierzchnię 50-kilogramowy lądownik z ładunkiem kosmicznych okruchów (a w 2011 r. NASA wysłała sondę z wizytą do kolejnej komety - Tempel 1). Przez ostatnie lata został on dość dokładnie zbadany. W kurzu z komety Wild 2 naukowcy znaleźli m.in. glicynę - najprostszy aminokwas, który na naszej planecie jest jedną z cegiełek budujących życie.

Pospolite ruszenie

Do poszukiwania okruchów pyłu międzygwiezdnego uczeni postanowili zaprząc badaczy amatorów z całego świata. Udostępnili im w internecie mikroskopowe zdjęcia aerożelu zbombardowanego w kosmosie.

To dlatego publikacja w "Science" jest sygnowana nie tylko przez 65 zawodowych naukowców, lecz także przez 30 tys. 714 ochotników (ich nazwiska znajdują się tutaj).

Zawodowi uczeni przebadali 71 śladów po uderzeniach znalezionych w aerożelu przez amatorów. Okazało się, że zdecydowana większość z tych śladów - oprócz trzech - została zostawiona przez drobiny, które oderwały się od powierzchni sondy.

Z kolei w aluminiowej folii ekipa Westphala znalazła 25 mikroskopowych kraterów. Cztery z nich zostały zostawione przez okruchy niepochodzące ze statku.

Badacze znaleźli więc w sumie siedem drobin, o których sądzą, że pochodzą spoza Układu Słonecznego. Każda z nich jest trochę inna - ma specyficzny skład (jedne zawierają trochę magnezu, inne żelaza), budowę (niektóre strukturą przypominają płatek śniegu) albo rozmiar (ok. 2 mikrometrów średnicy).

Uczeni uważają, że cała siódemka narodziła się miliony lat temu w wybuchu supernowej - gwiazdy, która była tak masywna, że kiedy umarła, zapadła się pod własnym ciężarem i eksplodowała - w naszej Galaktyce. Co zresztą nie powinno nas aż tak poruszać, bo przecież organizm każdego z nas jest zbudowany z pierwiastków wyprodukowanych miliardy lat temu przez pierwsze gwiazdy i rozsianych po Wszechświecie właśnie przez supernowe.

Więcej odkryć przed nami

Uczeni pracujący pod kierunkiem Andrew J. Westphala mają jeszcze sporo pracy. Muszą przeanalizować kolejne 100 śladów znalezionych przez ochotników w sitkach sondy Stardust. Co więcej, na razie prześwietlono i sfotografowano tylko 77 ze 132 tych sitek. Naukowcy - i zawodowcy, i amatorzy - liczą więc na kolejne odkrycia. Westphal uważa jednak, że znajdą jeszcze może 12 okruchów międzygwiezdnego pyłu (tych z warkocza komety było kilkanaście milionów).

Jedno jest pewne - bez pomocy ochotników szukanie mikroskopowych igieł w stogu aerożelu i aluminium zajęłoby naukowcom nie kilka, ale kilkadziesiąt lat.

http://wyborcza.pl/1,75476,16482522,Odw ... o__To.html
www.astrokrak.pl
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 16 Sie 2014, 09:13

Odzyskano zapomniany model wszechświata Einsteina
W 1931 roku Albert Einstein odwiedził Stany Zjednoczone gdzie między innymi spotkał się ze słynnym astronomem Edwinem Hubblem co zainspirowało go do stworzenia po powrocie nowego modelu wszechświata. Model ten przeleżał w zapomnieniu przez prawie 100 lat, a ostatnio odnaleźli go historycy, którzy przetłumaczyli go po raz pierwszy na język angielski.
W czasach gdy Einstein zaprezentował kilkanaście lat wcześniej swoją ogólną tęorię względności sądzono, że wszechświat jest statyczny - nie rozszerza się on ani nie kurczy (dlatego też Einstein wprowadził do ogólnej teorii względności stałą kosmologiczną, która miała zapewniać statyczność wszechświata).
Jednak parę lat później Aleksander Friedman i Georges Lemaitre wysnuli teorię, że wszechświat się rozszerza co niedługo później potwierdziły obserwacje amerykańskiego astronoma Edwina Hubble'a który dostrzegł zaobserwował, że inne galaktyki zdają się od nas oddalać w błyskawicznym tempie (co objawia się jako ich przesunięcie ku czerwieni).
Fizykom szybko ten pomysł się spodobał, a w 1932 roku Einstein wspólnie z holenderskim matematykiem Willemem de Sitterem stworzyli model wszechświata, w którym porzucili stałą kosmologiczną pozwalając mu się rozszerzać.
Okazuje się jednak, że Einstein już rok wcześniej samodzielnie próbował stworzyć model wszechświata, który odnaleziony został właśnie przez naukowców z irlandzkiego Waterford Institute of Technology. W modelu tym próbował on po raz pierwszy porzucić stałą kosmologiczną, a wynik jaki udało mu się osiągnąć wygląda tak, że wszechświat się najpierw rozszerza z punktu osobliwego (w wyniku czegoś co dziś znamy już jako Wielki Wybuch), a potem zaczyna się kurczyć (również do osiągnięcia stanu osobliwości) - co dziś fizycy nazywają Wielkim Kolapsem.
Einstein model ten stworzył w zaledwie cztery dni przez co nazwisko Hubble'a jest wielokrotnie zapisywanie błędnie, a także pojawiają się proste błędy w samych obliczeniach. Jednak i tak model ten należy uznać za bardzo ważny - Einstein bawiąc się nim był w stanie dojść do późniejszego modelu stworzonego wspólnie z de Sitterem, który wspólnie z pracami m. in. Friedmana, Lemaitre'a, Robertsona i Walkera dało podstawy do stworzenia współczesnej wizji wszechświata.
Źródło: arXiv
http://www.geekweek.pl/aktualnosci/2009 ... -einsteina
www.astrokrak.pl
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 16 Sie 2014, 18:25

Potrójna czarna dziura – szansa na wykrycie fal grawitacyjnych
Odkrycie trzech, orbitujących blisko siebie, supermasywnych czarnych dziur w galaktyce oddalonej o ponad cztery miliardy lat świetlnych od nas może pomóc astronomom w badaniach nad falami grawitacyjnymi – przepowiedzianymi przez Einsteina „zmarszczkami” czasoprzestrzeni.

Artykuł napisała Jagienka Naglik.

Międzynarodowy zespół, składający się z naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego, kierowany przez doktora Rogera Deane’a z Uniwersytetu Kapsztadzkiego zbadał sześć układów mogących zawierać dwie supermasywne czarne dziury. Zespół odkrył, że jeden z nich zawiera aż trzy takie dziury. Dwie z nich krążą wokół siebie, tak jak gwiazdy podwójne. Jest to jak dotąd najściślejsze znane trio czarnych dziur, a jego składniki krążą wokół siebie z prędkością 300 razy większą niż prędkość dźwięku na Ziemi. Odkrycie to może to sugerować, że tak blisko usytuowane supermasywne czarne dziury są o wiele częstszym zjawiskiem niż dotąd przypuszczano.

Ogólna Teoria Względności przewiduje, że łączące się czarne dziury są źródłem fal grawitacyjnych. W przeprowadzonych badaniach udało się dostrzec trzy czarne dziury „upakowane” prawie tak ciasno, jak tylko mogłyby być zanim zacznie się ich wzajemne skręcanie i scalanie. Myśl, że możemy być w stanie znaleźć więcej potencjalnych źródeł fal grawitacyjnych, jest bardzo pokrzepiająca. Wiedza skąd takie sygnały powinny pochodzić pomoże w dalszych próbach wykrycia „zmarszczek” czasoprzestrzeni kształtujących Wszechświat.

Do odkrycia dwóch wewnętrznych czarnych dziur z omawianego układu potrójnego zespół badawczy wykorzystał technikę VLBI (Very Long Baseline Interferometry). Polega ona na łączeniu mocy sygnałów z wielkich anten radiowych oddalonych od siebie o ponad 10 tys. kilometrów. Pozwala to na dostrzeżenie szczegółów z dokładnością 50 razy lepszą niż za pomocą Teleskopu Hubble’a. Obserwacji dokonano dzięki Europejskiej sieci VLBI, składającej się z anten znajdujących się w Europie, Chinach, Rosji, Afryce Południowej jak i również z 305-metrowego radioteleskopu Obserwatorium w Arecibo w Puerto Rico. Radioteleskopy przyszłości, takie jak SKA (Square Kilometre Array), będą w stanie mierzyć zarówno fale grawitacyjne pochodzące z takich układów jak i zacieśnianie ich orbity.

Obecnie bardzo mało wiemy na temat układów czarnych dziur znajdujących się tak blisko siebie, dlatego też trudno stwierdzić, czy faktycznie emitują one wykrywalne fale grawitacyjne. Odkrycie to nie tylko sugeruje, że takie układy czarnych dziur wysyłających sygnały radiowe jest powszechniejsze niż przypuszczano, ale pozwala przewidywać, że radioteleskopy takie jak MeerKAT i African VLBI Network bezpośrednio pomogą w wykryciu i zrozumieniu sygnałów fal grawitacyjnych. Z kolei SKA w przyszłości pomoże nam w znajdowaniu i badaniu układów czarnych dziur w najdrobniejszych szczegółach i pozwoli na lepsze zrozumienie jak czarne dziury kształtowały galaktyki w historii Wszechświata.
Chociaż technika VLBI była niezbędna do odkrycia dwóch wewnętrznych czarnych dziur, badania przeprowadzone przez zespół wykazały również, że obecność podwójnej czarnej dziury może zostać uwidoczniona przez o wiele szerszą skalę cech. Ruch czarnej dziury po orbicie jest naznaczony w ich „dżetach” (ang. jets) skręcających się w kształt helisy lub korkociągu. Pomimo tego, że czarne dziury mogą znajdować się w tak małej odległości od siebie, że nasze teleskopy nie będą miały wystarczającej zdolności rozdzielczej do ich odróżnienia, poskręcane „strugi” mogą posłużyć jako ich znaczniki. Czułym teleskopom przyszłości takim jak MeerKAT i SKA pomoże to zwiększyć wydajność w wykrywaniu podwójnych czarnych dziur.

Raport z tych badań został opublikowany w czasopiśmie “Nature”.
http://news.astronet.pl/7468
Skręcone dżety (niebieski) pochodząc z jednej czarnej dziury, których kształt jest wynikiem oddziaływania towarzysza. Trzecia czarna dziura jest także częścią tego układu, ale znajduje się dalej, tak więc jej dżety (czerwony) mają liniowy kształt.
www.asytokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Skręcone dżety.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 17 Sie 2014, 09:11

Asteroida 1950 DA nie rozpada się, choć obraca się z ogromną prędkością
Istnieje 0,3% szansy na to, że ogromna asteroida uderzy w Ziemię 16 marca 2880 roku. Jednak nie z tego powodu to ciało niebieskie jest obiektem zainteresowania naukowców. Asteroida obraca się z bardzo dużą prędkością, a mimo to, nie rozpada się.
Obiekt o którym mowa posiada średnicę ok. 1 kilometra i według naukowców, może uderzyć w naszą planetę za 867 lat, choć ryzyko jest raczej niewielkie. Badania przeprowadzone przez uczonych z Uniwersytetu w Tennessee wykazały, że asteroida ta wykonuje pełny obrót w ciągu dwóch godzin i sześciu minut. Jest to bardzo szybko jak na obiekt o takich rozmiarach.
Naukowcy zastanawiają się, dlaczego asteroida jeszcze się nie rozpadła i nawet nie posiada oznak rozpadania się pod wpływem prędkości obrotowej. Obliczono temperaturę i gęstość tego ciała niebieskiego i stwierdzono, że limit prędkości obrotowej został przekroczony. Podejrzewa się, że asteroida wciąż jest w jednym kawałku przez siły kohezji, choć pewności co do tego nie ma.
Źródło: Dailymail.co.uk
http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/ast ... predkoscia
Dodaj ten artykuł do społeczności
www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Asteroida 1950 DA nie rozpada się, choć obraca się z ogromną prędkością.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 17 Sie 2014, 09:14

Jak słabe galaktyki rozświetliły wczesny Kosmos?
Symulacje zdają się dowodzić, że galaktyki karłowate były niegdyś tak obfite, że wniosły bardzo duży wkład w promieniowanie ultrafioletowe biorące udział w procesie rejonizacji. Astronomowie badający Wszechświat z epoki tuż po Wielkim Wybuchu dokonali zaskakującego odkrycia: to najmniejsze z galaktyk zdeterminowały właściwości wczesnego Kosmosu.
Wkrótce po Wielkim Wybuchu Wszechświat był zjonizowany: zwykła materia składała się z wodoru z dodatnio naładowanymi protonami, ale bez ujemnie naładowanych elektronów. Po pewnym czasie Wszechświat ochłodził się wystarczająco, by wolne elektrony mogły się połączyć z tymi protonami, dając znany nam dziś neutralny wodór. Ten chłodny gaz później zaczął budować pierwsze gwiazdy we Wszechświecie, ale wcześniej, przez miliony lat, nie było żadnych gwiazd. Astronomowie nie mogą więc zobaczyć, jak wyglądał Kosmos podczas tej epoki "Ciemnych Wieków" – przynajmniej nie przy pomocy konwencjonalnych teleskopów. Światło pojawiło się znów dopiero wówczas, gdy gwiazdy i galaktyki same zaczęły promieniować w epoce rejonizacji.
Astronomowie zgadzają się co do tego, że Wszechświat został całkowicie zjonizowany około miliarda lat po Wielkim Wybuchu. Mniej więcej 200 milionów lat po jego narodzinach promieniowanie ultrafioletowe gwiazd zaczęło znów dzielić neutralny wodór na elektrony i protony. Minęło kolejne 800 milionów lat, nim ten proces zakończył się wszędzie. Epoka rejonizacji wyraźnie definiuje też ostatnią ważną zmianę w materii gazowej Wszechświata, która pozostaje zjonizowana do dziś - ponad 12 miliardów lat później.
Jednak astronomowie nie są już tak zgodni co do tego, który typ galaktyk odegrał najważniejszą rolę w tym procesie. Większość z nich skupiała się dotychczas na dużych galaktykach. Nowe badania przeprowadzone przez naukowców z Georgia Institute of Technology i Supercomputer Center w San Diego sugerują, że naukowcy powinni również jednak zainteresować się tymi najmniejszymi.
Badacze użyli symulacji komputerowych, by wykazać, że te najmniejsze galaktyki były we wczesnym Wszechświecie niezbędne. Karłowate galaktyki, średnio 1000 razy mniej masywne i o średnicy 30 razy mniejszej od naszej Drogi Mlecznej, przyczyniły się do emisji prawie 30 procent promieniowania ultrafioletowego podczas tego procesu. Inne badania często ignorują te małe galaktyki, ponieważ nie uważano ich za potencjalnie gwiazdotwórcze – jako że światło UV pobliskich większych galaktyk było zbyt silne i mogło tłumić swych malutkich sąsiadów. Okazuje się jednak, że te karłowate galaktyki formowały gwiazdy, zazwyczaj w jednej „serii”, która mogła mieć miejsce około 500 milionów lat po Wielkim Wybuchu. I choć małe, były tak obfite, że przyczyniły się znacznie do emisji promieniowania ultrafioletowego.
W symulacjach modelowano przepływ gwiezdnego promieniowania ultrafioletowego przez gaz w formujących się galaktykach. Okazało się, że odsetek fotonów jonizujących, jakie mogły uciekać w przestrzeń międzygalaktyczną, wynosił około 50 procent dla małych galaktyk. Wynosił jednocześnie tylko 5 procent w większych galaktykach. Ta podwyższona frakcja w połączeniu z dużą liczebnością galaktyk karłowatych jest powodem, dla którego najsłabsze z galaktyk odegrały tak ważną rolę podczas rejonizacji.
Światłu ultrafioletowemu bardzo trudno jest uciec z galaktyki z powodu gęstego gazu, który ją wypełnia. Jednak w najmniejszych galaktykach znajduje się dużo mniej gazu pomiędzy gwiazdami, co znacznie ułatwia ucieczkę promieniowaniu UV, ponieważ nie jest ono tam szybko pochłaniane przez materię. Co więcej, wybuchy supernowych mogą otworzyć dla tego światła dodatkowe „kanały ucieczki” - dużo efektywniej w przypadku malutkich galaktyk.

"To, że małe galaktyki mogły przyczynić się tak znacznie do rejonizacji, jest prawdziwą niespodzianką" – twierdzi Michael Norman z University of California w San Diego. "Po raz kolejny superkomputer uczy nas czegoś nowego i nieoczekiwanego, czegoś, co będzie musiało zostać uwzględnione w przyszłych badaniach epoki rejonizacji." Zespół badawczy zamierza dowiedzieć się o wiele więcej na temat tych słabych galaktyk, gdy uruchomiona zostanie już następna generacja teleskopów. Prawdopodobnie będzie je już mógł dostrzec Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (NASA), którego otwarcie jest planowane na rok 2018.
Cały artykuł: John Wise et al., The birth of a galaxy - III. Propelling reionization with the faintest galaxies



Źródło: Elżbieta Kuligowska | astronomy.com
http://orion.pta.edu.pl/jak-slabe-galak ... sny-kosmos
rójwymiarowa przestrzeń symulacji, ukazująca wielkoskalową strukturę gazu oraz jego rozkładu w formie zagęszczeń i filamentów. Czerwone obszary są rozświetlone i rozgrzane przez promieniowanie UV pochodzące z jasnych, tutaj: białych galaktyk. Galaktyki te są ponad tysiąc razy mniej masywne niż Droga Mleczna i dały niemal jedną trzecią ogólnego wkładu w promieniowanie ultrafioletowe podczas epoki rejonizacji. Rozmiar tego pola to 400 000 lat świetlnych. Wszechświat liczył sobie wówczas jedynie 700 milionów lat.
Źródło: John Wise

www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Trójwymiarowa przestrzeń symulacji, ukazująca wielkoskalową strukturę gazu oraz jego rozkładu w formie zagęszczeń i filamentów..jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 19 Sie 2014, 18:23

Astronom: przed nami rzadkie spotkanie na sferze niebieskiej
Rankiem 18 sierpnia dojdzie do bardzo rzadkiego spotkania na sferze niebieskiej, w którym wezmą udział Wenus, Jowisz i jasna gromada otwarta - poinformował PAP dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.
Jak wyjaśnił astronom, z koniunkcją mamy do czynienia, gdy na sferze niebieskiej spotykają się dwa ciała. Zjawisko jest tym bardziej efektowne, z im jaśniejszymi ciałami mamy do czynienia. Jego zdaniem koniunkcja, do której dojdzie w poniedziałkowy ranek, zasługuje na miano superkoniunkcji.

"Przede wszystkim spotkają się dwie najjaśniejsze obecnie planety na niebie, czyli Wenus i Jowisz. Po drugie, minimalny dystans je dzielący będzie wynosił tylko 12 minut łuku. Jakby tego było mało, do spotkania dojdzie praktycznie na tle gwiazd należących do jednej z najjaśniejszych gromad naszego nieba, czyli Praesepe (Żłóbek) znajdującej się w konstelacji Raka" - opisał dr Olech.

Wenus i Jowisz znajdą się najbliżej siebie 18 sierpnia o godz. 7.21 naszego czasu. "O tej porze panuje już dzień, dlatego na obserwacje najlepiej wyjść około godziny przed wschodem Słońca, czyli około godziny 4.30 naszego czasu - radził naukowiec. - Obie planety i gromadę Żłóbek znajdziemy wtedy niespełna 10 stopni nad wschodnim horyzontem".

Zapewnił, że Wenus i Jowisza dojrzymy bez problemów gołym okiem, bo będą to najjaśniejsze planety na niebie, których blask będzie ustępował tylko Księżycowi znajdującemu się wtedy w ostatniej kwadrze. Aby dojrzeć gwiazdy z gromady Praesepe, będziemy musieli użyć lornetki lub teleskopu. Wówczas będzie można dostrzec także galileuszowe (czyli cztery największe) księżyce Jowisza.

Astronom zachęca do obserwacji, bo tak efektowna koniunkcja zdarza się niezmiernie rzadko. "Jeśli pogoda nie dopisze 18 sierpnia, warto spróbować także 17 lub 19 sierpnia. Spotkanie nie będzie już tak bliskie, ale widok Wenus i Jowisza świecących około jednego stopnia od siebie też robi wrażenie" - dodał dr Olech.

PAP - Nauka w Polsce
http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualno ... skiej.html
www.astrokrak.pl
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 19 Sie 2014, 18:25

Astronauci na ponad sześć godzin opuścili ISS. Wypuścili satelitę i "posadzili" rośliny
Dwóch rosyjskich astronautów opuściło w poniedziałek pokład ISS i odbyło swój drugi spacer kosmiczny. Prócz konserwacji statku, naukowcy musieli wypuścić przestrzeń kosmiczną peruwiańskiego nanosatelitę.
W poniedziałek o godz. 16.02 naszego czasu rozpoczął się 181. spacer kosmiczny. Pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej na ponad sześć godzin opuściło dwóch rosyjskich astronautów - Aleksandr Skworcow i Oleg Artemiew.
Naukowcy mieli na sobie specjalne kombinezony z kolorowymi pasami, by łatwiej było ich zidentyfikować. Skworcow założył skafander z czerwonym pasem, natomiast Artemiew z niebieskim.
W Kosmosie nie mogli się nudzić
Prócz rutynowej konserwacji ISS, astronauci mieli jeszcze inne zadania. Zainstalowali skrzynkę, w której znajdują się nasiona roślin, grzyby i paprocie, by sprawdzić ich podatność na warunki panujące w Kosmosie, a także wypuścili w przestrzeń kosmiczną niewielkiego peruwiańskiego satelitę - Chasqui-1.
Obiekt został stworzony przy współpracy Państwowego Uniwersytetu Inżynierii w Peru i Rosyjskiej Agencji Kosmicznej. Waży zaledwie 1 kg i zasilany jest energią słoneczną. Posiada dwie kamery - wizyjną i termowizyjną, transmiter radiowy i system kontroli wysokości.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pog ... 5,1,0.html

www.astrokrak.pl
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 19 Sie 2014, 18:27

Drugi polski satelita naukowy "Heweliusz" już w kosmosie i działa!
Start odbył się o 5:15 naszego czasu. Satelitę wyniosła na orbitę chińska rakieta Long March-4B.
Heweliusz jest ostatnim z sześciu satelitów Brite, który wciąż czeka na swój start. W przestrzeni kosmicznej dołączy do pięciu pozostałych satelitów Brite.
Polski satelita "Heweliusz" jest już na orbicie okołoziemskiej. Obiekt wczesnym rankiem został wystrzelony z chińskiego centrum kosmicznego. Na wysokość ponad 600 km wyniosła go 47-metrowa rakieta o nazwie Długi Marsz-4B.
W kosmosie jest już jeden polski satelita naukowy - Lem, którego wystrzelono rok temu. Lem i Heweliusz - obok 2 kanadyjskich i 2 austriackich satelitów - należą do międzynarodowej misji Brite. Wszystkie są niewielkie: to sześciany o boku około 20 centymetrów. Heweliusz nieco różni się od Lema oraz austriackich i kanadyjskich "braci". Zawarto w nim kilka eksperymentalnych rozwiązań technologicznych jak sprawdzanie pamięci w warunkach radiacji czy otwieranie malutkich systemów mechanicznych. Nieco zmodyfikowany został też teleskop. Heweliusz, gdy już znajdzie się w kosmosie, przez kilka lat będzie prowadził precyzyjne pomiary 286 najjaśniejszych gwiazd.
Budowie i wystrzeleniu satelitów Lem i Heweliusz patronuje radiowa Jedynka.
Polski satelita "Heweliusz" jest już na orbicie okołoziemskiej. Obiekt wczesnym rankiem został wystrzelony z chińskiego centrum kosmicznego. Na wysokość ponad 600 km wyniosła go 47-metrowa rakieta o nazwie Długi Marsz-4B.
Dr Piotr Orleański, wicedyrektor Centrum Badań Kosmicznych PAN i szef techniczny projektu Brite w Polsce tłumaczył wczoraj, że sukces zależał od Chińczyków. - Najpierw musimy otrzymać od Chińczyków informację, że satelita został oddzielony na takiej orbicie, na jakiej nam zależało, czyli prawidłowo odbył się proces wyniesienia przez rakietę i oddzielenia się satelity. To jest czysto chińskie zadanie - tłumaczył dr Orleański.
Drugi Polski satelita badawczy już działa. Naukowcy nawiązali kontakt z "Heweliuszem" wyniesionym dziś rano na orbitę okołoziemską przez chińską rakietę nośną.
Od marca 2013 roku znajdują się w niej dwa austriackie satelity TugSat1 i UniBite, w listopadzie 2013 roku dołączył do nich polski Lem. Z kolei 19 czerwca 2013 roku rakieta Dniepr wyniosła z rosyjskiej bazy Jasny dwa kanadyjskie satelity: Toronto i Montreal.
Pierwotnie Heweliusz miał wystartować już pod koniec grudnia 2013 roku na rakiecie Long March 4B. Jednak niedługo przed planowanym jego wystrzeleniem brazylijski satelita wynoszony przez rakietę tego typu zamiast w kosmosie wylądował na Antarktydzie. Była to pierwsza awaria rakiety tego typu. Od tego czasu start Heweliusza przekładany był już kilkakrotnie.
Wszystkie satelity Brite za pomocą niewielkich teleskopów mają obserwować pulsowanie najjaśniejszych gwiazd. Należą one do nanosatelitów, czyli obiektów o bardzo małych rozmiarach. Ważą bowiem niecałe 7 kg i mają kształt kostki o boku wynoszącym ok. 20 cm. Dotychczas tak małe urządzenia wykorzystywano jako obiekty amatorskie i edukacyjne. Tymczasem satelity Brite jako pierwsze tak małe urządzenia mają swoje zadanie naukowe.
Umieszczone na wysokości 800 km, przez kilka lat będą prowadziły precyzyjne pomiary 286 najjaśniejszych gwiazd. Dzięki pracy sześciu satelitów Brite, naukowcy otrzymają informacje o wewnętrznej budowie gwiazd i o szczegółach procesów fizycznych zachodzących w ich wnętrzu, np. reakcjach termojądrowych, mieszaniu materii, transporcie energii z centrum ku powierzchni przez konwekcję i promieniowanie.
Heweliusz różni się od pozostałych satelitów konstelacji BRITE kilkoma istotnymi szczegółami: zaprojektowanym w CBK teleskopem oraz eksperymentalnym ładunkiem technologicznym, złożonym z urządzeń, które konstruktorzy CBK zaprojektowali z myślą o przyszłych misjach kosmicznych. Są to m.in. mały wysięgnik antenowy i mechanizm służący do zabezpieczania i zwalniania podsystemów satelitarnych.
Na Heweliuszu zainstalowano także osłonę przeciwpromienną ochraniającą światłoczułą matrycę teleskopu przed szkodliwym promieniowaniem kosmicznym. Osłonę zaprojektowano przy współpracy z naukowcami z Politechniki Gliwickiej, Narodowego Centrum Badan Jądrowych w Świerku oraz Instytutu Fizyki Jądrowej z Krakowa. Radioamatorzy na całym świecie będą mogli śledzić Heweliusza na orbicie, dzięki sygnałowi identyfikującemu nadawanemu przez satelitę na częstotliwości radioamatorskiej i przekazywanemu za pomocą dedykowanego nadajnika radiowego.
Budowie i wystrzeleniu satelitów Lem i Heweliusz patronuje radiowa Jedynka.
(ew/PAP/Brite-PL/iar)
http://www.polskieradio.pl/23/53/Artyku ... w-kosmosie
www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Model pierwszego polskiego satelity naukowego.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 19 Sie 2014, 18:29

Trudno uwierzyć, że Mars mógł kiedyś tak wyglądać
Jedno wiemy już na pewno – na Marsie istniała woda. Dowiodły tego wyniki badań prowadzonych m.in. przez łazik Curiosity. Dlaczego jednak już jej nie ma i jak wyglądał Mars gdy jeszcze po nim płynęła?
Dziś ciekła woda nie pojawia się na powierzchni planety z powodu braku atmosfery. Przy tak niskim ciśnieniu i niskiej temperaturze istnieje albo w postaci pary wodnej, albo lodu. Co prawda NASA podejrzewa, że w niektórych miejscach mogą się pojawiać ślady ciekłej wody, która nie zamarza ze względu na zawarte w niej domieszki, ale to wyjątek.
Prowadzone dziś badania, zwłaszcza te najnowsze, które stały się możliwe dzięki Curiosity, pokazują, że przed miliardami lat na Marsie była zarówno gęsta atmosfera, jak i mnóstwo wody. Wskazuje na to ukształtowanie terenu – choćby zachowane do dziś ślady wodnej erozji. Również skład chemiczny powierzchni pokazuje, że Czerwona Planeta miała swoje jeziora, rzeki i oceany.
Jednak Mars przeszedł inną drogę, niż Ziemia. Ponieważ jest od niej mniejszy, to jego wnętrze szybciej wystygło. Przez to ustał ruch jądra i zniknęło pole magnetyczne. Atmosfera przestała być chroniona przed cząstkami wiatru słonecznego i z czasem została po prostu zdmuchnięta. Temperatura na planecie spadła, większość wody uleciała w kosmos, a pozostały niewielkie jej ilości uwięzione w glebie lub zamarznięte na powierzchni w okolicach biegunów.
Przygotowana przez NASA’s Conceptual Image Lab animacja pokazuje, jak Mars wyglądał w czasach, gdy był przyjazny życiu i jak z czasem zmieniał się w czerwoną pustynię, jaką jest dziś.
Warto zobaczyć też niezwykły film pokazujący przelot nad powierzchnią Marsa widziany z pozycji sondy kosmicznej Mars Express.
I jeszcze – dla bardziej dociekliwych i wytrwałych - kawałek historii badań nad marsjańską wodą. Od pewnego pana, któremu się wydawało, że coś widzi (choć nie widział) po słynny obrazek z batonikiem i szklanką.
http://www.crazynauka.pl/trudno-uwierzy ... -wygladac/
www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Mars pokryty wodą – tak mógł wyglądać miliard lat temu..jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 20 Sie 2014, 07:59

Ile obcych cywilizacji kryje się wśród gwiazd? Dlaczego ich nie widzimy?


O życiu pozaziemskim spekulowano już ponad sto lat temu. Nie była to domena jedynie pisarzy. Percival Lowell u schyłku XIX wieku dopatrzył się kanałów na powierzchni Marsa i stwierdził, że muszą one być wytworem obcej cywilizacji. Choć był w błędzie, nadzieje o "braciach w rozumie" żyjących poza Ziemią nie wygasły. W latach 20. minionego wieku nasłuchiwano transmisji radiowych od potencjalnych Marsjan. W latach 60. naukowcy analizowali fale radiowe pochodzące z bliskich gwiazd.

Od tamtej pory poszukiwania pozaziemskiej inteligencji trwają z różnym natężeniem do dzisiaj. W 1961 roku Frank Drake podszedł do problemu bardziej analitycznie. Zadał sobie pytanie: ile cywilizacji, z którymi można by nawiązać kontakt, istnieje na Drodze Mlecznej? By udzielić odpowiedzi, napisał równanie, które do dziś działa na wyobraźnię ludzi na całym świecie. Jak wyglądają rozważania na temat powszechności życia i inteligencji wśród gwiazd po ponad pół wieku?

Równanie Drake'a - fakty

Gdy radioastronomowie zaczęli na poważnie nasłuchiwać sygnałów radiowych pochodzących z kosmosu, Frank Drake postanowił obliczyć, jak trudno będzie wykryć życie pozaziemskie nie tyle pod względem czułości aparatury, ile pod względem statystycznego prawdopodobieństwa. Zgromadził czynniki, które jego zdaniem powinny wystarczyć, by ocenić, jak wiele obcych ras może wysyłać w kosmos swoje sygnały tak jak my. Otrzymał następującą równość:

N = R* * fp * ne * fl * fi * fc * L

Pierwsze dwie liczby określają intensywność powstawania gwiazd w naszej Galaktyce (R*) oraz ułamek gwiazd, wokół których powstają planety (fp).

W latach 60. nie było żadnej pewności, czy istnieją planety poza Układem Słonecznym. Niedoszacowana również była liczba gwiazd na Drodze Mlecznej - sądzono, że jest ich około stu miliardów. W 1961 r. Drake i jego współpracownicy zgadywali w ciemno, że co roku na Drodze Mlecznej powstaje jedna gwiazda i wokół co piątej powstają planety.

Jak się okazuje, w naszej Galaktyce jest ponad trzysta miliardów gwiazd i z mocnym przekonaniem możemy powiedzieć, że niemal każda ma planety. Jeszcze w 2012 roku konserwatywnie oceniano, że planet jest jakieś pięćdziesiąt miliardów, teraz jednak szacuje się, że może ich być nawet więcej, niż jest gwiazd. Trudno sobie wyobrazić takie liczby. Dobrą analogią może być wywrotka wypełniona piachem, gdzie każde ziarenko to planeta. Na ilu z nich mogło rozwinąć się inteligentne życie?

Pierwszym krokiem, by na to odpowiedzieć, jest kolejny czynnik równania (ne). Ma on oceniać, jaka średnia liczba planet, na których może powstać życie, przypada na układ planetarny.

Rozważania nad wartością ne są potencjalnie najciekawszym obszarem badań i analiz w kontekście poszukiwania życia poza Układem Słonecznym. Co jest konieczne, a co przekreśla szanse dla życia? Obecnie często dla uproszczenia zakłada się, że potrzebne są planety "podobne do Ziemi", których wielkość jest do niej podobna i które znajdują się w odpowiedniej odległości od gwiazdy (w tzw. ekosferze), by mogła na ich powierzchni istnieć woda w stanie ciekłym.

Zaletą skupienia się na "siostrach bliźniaczkach Ziemi" jest to, że potrafimy w przybliżeniu określić, ile jest takich planet. Jeśli brać pod uwagę jedynie gwiazdy podobne do Słońca, to na samej Drodze Mlecznej znajdziemy dwa miliardy planet, które mogą być przyjazne życiu. Jeśli weźmiemy pod uwagę również czerwone karły, to nasza Galaktyka może mieć nawet 8,8 miliarda planet, na których może istnieć życie.

Czerwone karły, najliczniejszy typ gwiazd, są znacznie mniejsze i chłodniejsze od Słońca. Ekosfera niektórych z nich znajduje się bliżej niż orbita Merkurego w naszym układzie. Niektórzy naukowcy mają wątpliwości, czy planety znajdujące się tak blisko tych gwiazd są w stanie utrzymać atmosfery. Szczególnie że niektóre z nich mogą być zwrócone zawsze jedną stroną w kierunku gwiazdy, co z kolei może pozbawić te planety ochronnego pola magnetycznego. Teleskopy, które powstaną w ciągu najbliższej dekady, powinny rozwiać te wątpliwości.

Kiedy wiemy już, na ilu planetach może pojawić się życie, powstaje pytanie, na jakiej ich części rzeczywiście ono powstaje (określa to kolejny czynnik w równaniu - fl).

Na razie mamy tylko jedną próbkę - Ziemię. Mamy całkiem niezłe pojęcie o ewolucji życia, ale jego powstanie jeszcze w latach 60. było zagadką. Jeśli życie nie przybyło na naszą planetę z kosmosu (co nie jest niemożliwe, jedynie bardzo mało prawdopodobne), to musiało powstać bardzo szybko. Najstarsze ślady życia, jakie odkryto (co nie wyklucza, że powstało ono wcześniej), datuje się na zaledwie sto milionów lat po Wielkim Bombardowaniu. Oznacza to, że gdy tylko Ziemia przestała być rozpaloną kulą lawy, pojawiło się życie. To sugeruje, że powstanie życia nie jest kwestią kosmicznego zbiegu okoliczności, ale raczej naturalną tendencją.

Przemawia za tym również wiele innych argumentów. W 2013 r. Rogier Braakman i Eric Smith z Instytutu Santa Fe opublikowali interdyscyplinarną pracę sięgającą do zdobyczy geologii, biochemii, ewolucji i ekologii, by stworzyć mapę prowadzącą od kamieni i minerałów aż po złożoną chemię organiczną. "Strukturalna i ewolucyjna architektura metabolizmu" pokazuje, jak przejście z bardzo stabilnej cząsteczki dwutlenku węgla do złożonej chemii organicznej następuje w wielu krokach. Młoda Ziemia stwarzała dobre warunki dla wszystkich tych reakcji chemicznych.

Więcej na:

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75400,16495217,Ile ... z3AuAYQl97
www.astrokrak.pl
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 20 Sie 2014, 08:02

Najbardziej egzotyczny materiał na Ziemi
W 1999 roku NASA wysłała sondę Stardust aby ta zebrała materiał z ogona komety 81P/Wild (znanej też jako Wild 2) i przy okazji próbkę pyłu międzygwiezdnego. Siedem cząsteczek tego drugiego, które udało się sondzie przywieźć z powrotem na Ziemię w 2006 roku, jest dziś uważane za najbardziej egzotyczny materiał na naszej planecie - pochodzi on bowiem spoza Układu Słonecznego.
Znajdujący się na pokładzie sondy instrument Stardust Interstellar Dust Collector (SIDC) działał niczym lep na muchy - miał on zbierać cały pył jaki wpadnie na sondę podczas jej lotu, a był on skierowany w kierunku gwiazdozbioru Wężownika. Zebranego pyłu było jednak bardzo niewiele (na początku nie wiedziano czy był jakikolwiek), dlatego po powrocie na Ziemię wykonano ponad milion zdjęć SIDC pod mikroskopem i rozesłano do naukowców, a także do zwykłych ludzi w programie Stardust@Home.
Ponad 30 tysięcy osób przeczesywało ręcznie te fotografie co zakończyło się odnalezieniem siedmiu cząsteczek pyłu (kilkadziesiąt innych okazało się drobinami kosmicznych śmieci) - największe z nich miały średnicę tysięcznych części milimetra i ważyły po kilka pikogramów.
Pył międzygwiezdny mogliśmy już wcześniej analizować - docierał on do nas na przykład na meteorytach, lecz nie nadawał się wtedy zbytnio do badań nad samą naturą międzygwiezdnego pyłu, bo był dość mocno zmodyfikowany - stał się częścią składową tych kosmicznych kamieni.
Teraz mamy w swoich rękach pył ten w oryginalnym, nienaruszonym stanie dzięki czemu będziemy mogli mu się przyjrzeć dla odmiany nie z pomocą teleskopów lecz mikroskopów i być może dowiemy się jak dokładnie wygląda ośrodek międzygwiazdowy - a tym samym lepiej poznamy swoją własną przeszłość, w końcu z tego materiału 4.5 miliarda lat temu uformował się Układ Słoneczny.
Źródło: Planetary Society
http://www.geekweek.pl/aktualnosci/2013 ... l-na-ziemi
http://www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Najbardziej egzotyczny materiał na Ziemi.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: sidc-589x441.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 20 Sie 2014, 08:04

Balonowa misja kosmiczna polskich gimnazjalistów
16-letni Mateusz Zaremba i 15-letni Adam Kita planują wyniesienie na wysokość 35 km balonu stratosferycznego. Chcą jako pierwsi w Polsce zrobić amatorskie zdjęcia i film ukazujące Ziemię i kosmos w jakości HD, w technice 3D. Crazy Nauka jest patronem medialnym tego wydarzenia!
- Uważamy, że nasze badania pomogą w eksploracji innych planet – twierdzą przebojowi gimnazjaliści, którzy regularnie współpracują z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk.
To plany ambitne jak na gimnazjalistów, ale Mateusz i Adam to nie są chłopaki znikąd. Mateusza Zarembę, 16-letniego gimnazjalistę z Legionowa, spotkałam po raz pierwszy w Centrum Nauki Kopernik podczas imprezy „Polska w ESA” (skrót od Europejska Agencja Kosmiczna). Prezentował tam na stanowisku należącym do Centrum Badań Kosmicznych PAN wykonany przez siebie i Adama Kitę model 1:1 polskiego satelity naukowego Lem.
- Po prostu poszedłem do CBK i zapytałem, czy nie mieliby dla mnie jakiejś roboty związanej z budową urządzeń kosmicznych. Jakiejkolwiek. Zlecili mi wykonanie modelu satelity Lem. O, widać go tutaj, na stole – powiedział Mateusz Zaremba, wskazując cudeńko, którym CBK chwali się przed uczestnikami konferencji (obecnie makieta Lema znajduje się w Wiedniu w budynku ONZ).
- Utrapienie z tym chłopakiem: nic, tylko mówi o kosmosie i bez przerwy majsterkuje, kombinuje – śmieje się mama Mateusza.
Planowana przez Mateusza i Adama misja balonu stratosferycznego nosi nazwę „Fokus One – Kosmos w 3D” i ma wystartować we wrześniu 2014 roku. Wtedy to w Instytucie Meteorologicznym w Legionowie Mateusz i Adam planują wznieść na wysokość 35 km* wypełniony helem balon meteorologiczny z kilkoma kamerami, w tym model GoPro nagrywający w 3D. Dzięki niemu zrobią pierwsze w Polsce amatorskie zdjęcia i film ukazujące Ziemię i kosmos w jakości HD, w technice 3D. Zbiorą też informacje o zmianach temperatury, ciśnienia i wilgotności wraz ze zmianą wysokości. Lot potrwa dwie-trzy godziny. Z pułapu, jaki balon ma osiągnąć, widać krzywiznę Ziemi i stratosferę w postaci niebieskiej otoczki nad planetą.
Chłopaki wyliczyli odpowiednie wielkości spadochronu i balonu, dzięki którym kapsuła wzniesie się i opadnie z optymalną prędkością 3 m/s. Zbudowali sześcienną kapsułę na sprzęt oraz zaprojektowali i wyprodukowali spadochron o odpowiednich właściwościach, który pomoże kapsule bezpiecznie powrócić na Ziemię.
„Mamy zamiar także wypróbować nowy eksperymentalny system zaprojektowany przez nas - poduszkę powietrzną otwierającą się tuż przed lądowaniem, która sprawi, że lądowanie będzie bardziej miękkie, czyli także bezpieczniejsze dla sprzętu, ludzi, zwierząt i otoczenia, oraz umożliwi pływanie na wodzie” – napisali Mateusz i Adam na stronie wspieram.to, gdzie prowadzą zbiórkę pieniędzy na zakup potrzebnego sprzętu. Każdy może dołożyć swoją cegiełkę, pomagając chłopakom w zorganizowaniu tej niemal-kosmicznej misji. Gorąco Was do tego zachęcamy!
*dla porównania: Felix Baumgartner wykonał swój skok stratosferyczny z wysokości 38,9 km
Na tym filmie Adam i Mateusz wyjaśniają, jak będzie wyglądać ich misja balonowa – zapowiada się naprawdę dobrze!
http://www.crazynauka.pl/balonowa-misja ... zjalistow/
Zaprojektowany przez Adama i Mateusza spadochron i model kapsuły, w której zostanie wyniesiony sprzęt. Źródło: Fokus One – Kosmos w 3D
www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Zaprojektowany przez Adama i Mateusza spadochron i model kapsuły, w której zostanie wyniesiony sprzęt.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 21 Sie 2014, 08:12

Zdjęcia polskiego astrofotografa w popularnym serwisie NASA
Zdjęcia koniunkcji Wenus z Jowiszem wykonane przez polskiego astrofotografa Marka Nikodema zostały zamieszczone na witrynach NASA - poinformował PAP Jan Duda z Polskiego Towarzystwa Astronomicznego.
Zdjęcie Marka Nikodema ozdobiło we wtorek witrynę http://spaceweather.com/

Wykonał je w piątek (19 sierpnia) o świcie, w Szubinie, z dala od intensywnych miejskich świateł.

Rankiem 18 sierpnia doszło do bardzo rzadkiego spotkania na sferze niebieskiej, w którym wzięły udział Wenus, Jowisz i jasna gromada otwarta. Z koniunkcją mamy do czynienia, gdy na sferze niebieskiej spotykają się dwa ciała. Zjawisko jest tym bardziej efektowne, z im jaśniejszymi ciałami mamy do czynienia.

Według astronomów poniedziałkowa koniunkcja zasługuje na miano superkoniunkcji, gdyż spotkały się wówczas dwie najjaśniejsze obecnie planety na niebie - Wenus i Jowisz. Po drugie, minimalny dystans je dzielący wynosił tylko 12 minut łuku. Do spotkania doszło praktycznie na tle gwiazd należących do jednej z najjaśniejszych gromad naszego nieba, czyli Praesepe (Żłóbek) znajdującej się w konstelacji Raka.

Strona spaceweather.com jest poświęcona pogodzie kosmicznej. Codziennie odwiedzają ją miliony internautów.

Natomiast wcześniej, w niedzielę, zdjęcie tego samego autora złączenia Wenus i Jowisza zostało wybrane (już po raz drugi) przez specjalistów z NASA Astronomicznym Zdjęciem Dnia na Świecie (APOD). Można je zobaczyć na stronie http://apod.nasa.gov/apod/ap140817.html

NASA co dnia zamieszcza tam inną fotografię "naszego fascynującego wszechświata", opatrzoną krótkim komentarzem zawodowego astronoma. Pierwszą, uwiecznioną przez Polaka koniunkcję, do której doszło w 2012 r., można było obserwować niemal z całej kuli ziemskiej. Marek Nikodem wykonał swoje zdjęcie również w Szubinie. Na fotografii - oprócz zbliżenia jasnych planet, uwiecznił też swoją córkę.

PAP - Nauka w Polsce
http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualno ... -nasa.html
Zdjęcie zamieszczone w witrynie NASA 19 sierpnia br. Autor: Marek Nikodem.
Zdjęcie zamieszczone w sewisie NASA 17 sierpnia br. i wybrane Astronomicznym Zdjęciem Dnia. Autor: Marek Nikodem.
http://www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: MzAweDIyNQ,17240135_17240124.jpg
MzAweDIyNQ,17240135_17240124.jpg (4.12 KiB) Obejrzany 7288 razy
Astronomiczne wiadomości z Internetu: 2014-08-21_08h06_03.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 21 Sie 2014, 08:14

5000 zdjęć Polaków poleciało z Heweliuszem w kosmos
Razem z polskim satelitą naukowym Heweliuszem na orbitę poleciała we wtorek karta pamięci ze zdjęciami ok. 5 tys. Polaków. To finał akcji "Wyślij zdjęcie w Kosmos" organizowanej przez Spółdzielnię "Fajna Sztuka".
We wtorek rano satelita Heweliusz został wyniesiony na orbitę okołoziemską przez rakietę wystrzeloną w Chinach. W pierwszym dniu pracy "Heweliusza" na orbicie, stacja naziemna w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika PAN nawiązała z nim łączność za każdym razem, gdy był w jej zasięgu: podczas 3 przelotów w sesji porannej i 3 przelotów wieczornych. Poinformowano p tym na polskiej stronie projektu Brite, w ramach którego powstawał satelita.

We wnętrzu polskiego satelity została zamontowana karta pamięci zawierająca zdjęcia oraz filmiki udostępnione przez Polaków. Potwierdził tę informację w rozmowie z PAP Paweł Grochowalski z Centrum Badań Kosmicznych PAN.

W ubiegłym roku w styczniu i lutym każdy chętny mógł w ramach akcji "Wyślij zdjęcie w Kosmos" przesłać zdjęcia i filmy, aby poleciały one na orbitę. "Zainteresowanie tą akcją przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Otrzymaliśmy ponad 5000 zdjęć i 19 filmów, które dzięki nam i współpracy z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk zostały umieszczone na karcie pamięci polskiego satelity Heweliusz" - informują w przesłanym PAP komunikacie przedstawiciele Spółdzielni "Fajna Sztuka".

Uczestnicy akcji otrzymali certyfikaty potwierdzające wysłanie ich zdjęcia na orbitę. Cała akcja, którą zorganizowaliśmy miała na celu popularyzację programu BRITE-PL – misji naukowej dwóch pierwszych polskich satelitów.

Heweliusz jest jednym z sześciu satelitów, które zostały zbudowane w ramach austriacko-kanadyjsko-polskiego projektu Brite. Pięć urządzeń, w tym polskiego Lema, umieszczono w kosmosie już wcześniej: niestety jeden z satelitów zaginął – jego los jest nieznany. Wszystkie urządzenia mają bardzo podobną konstrukcję - ważą niecałe 7 kg i mają kształt kostki o boku wynoszącym ok. 20 cm. Wszystkie mają prowadzić precyzyjne pomiary 286 najjaśniejszych gwiazd.

Satelity typu Brite powstały we współpracy z Uniwersytetem w Wiedniu, Politechniką w Grazu, Uniwersytetem w Toronto i Uniwersytetem w Montrealu. Nad polskim Heweliuszem i Lemem pracowali specjaliści z Centrum Badań Kosmicznych PAN i Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN w Warszawie. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przeznaczyło na ich budowę 14,2 mln zł.

Szczegółowe informacje o akcji wysyłania zdjęć na orbitę dostępne są na stronie http://www.zdjeciewkosmos.fajnasztuka.org

PAP - Nauka w Polsce
http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualno ... osmos.html
www.astrokrak.pl
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 21 Sie 2014, 08:15

Superksiężyc będzie świecił 9 września
W nocy z 9 na 10 września popatrzcie w niebo – jeśli tylko nie będzie zachmurzone, nietrudno będzie zauważyć na nim SUPERKSIĘŻYC. Oznacza to, że nasz naturalny satelita jest obecnie w najbliższym nas punkcie podczas swojej wędrówki wokół Ziemi.
Tak jak orbita Ziemi wokół Słońca nie jest idealnym okręgiem, tak i Księżyc krąży wokół naszej planety po lekko wydłużonej, eliptycznej orbicie. Oznacza to, że raz na 29,53 dnia znajduje się w najdalszym (apogeum), a raz w najbliższym nas punkcie (perygeum).
W nocy z 9 na 10 września 2014 roku znajdzie się właśnie w perygeum (około 357 tys. km od Ziemi), co zbiegnie się ze zjawiskiem pełni.
Ponieważ według obliczeń NASA nasz satelita może być wówczas postrzegany przez nas jako o 30 proc. jaśniejszy i 14 proc. większy niż w apogeum, nadano temu zjawisku nazwę SUPERKSIĘŻYCA.
To już ostatnia okazja w 2014 roku, by obejrzeć Superksiężyc. Poprzednie miały miejsce 12 lipca i 10 sierpnia.
Nie oczekujcie jednak fajerwerków – Superksiężyc nie różni się aż tak diametralnie od zwykłej pełni. Jeśli jednak wisi nisko nad horyzontem, potęguje wrażenie, jakby był większy niż zazwyczaj.
Warto więc zadrzeć głowę w górę i przez chwilę popodziwiać naszego pięknego satelitę. Czy wiecie, że bez niego nie istniałoby życie na Ziemi?
Zobaczcie fazy Księżyca pokazane na ciasteczkach Oreo
http://www.crazynauka.pl/superksiezyc-b ... -wrzesnia/

www.astrokrak.pl
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 21 Sie 2014, 18:06

Jak duża jest kometa, którą dogoniła sonda Rosetta?
Powyższa fotografia to wykonany przez osobę logującą się na Twitterze jako Michel @quark1972 zgrabny fotomontaż ukazujący kometę sfotografowaną przez Rosettę nad centrum Los Angeles. Prawda, że wygląda imponująco?
Kometa Czuriumow-Gierasimienko (67P) ma rozmiar 3 x 5 km - jak podaje Europejska Agencja Kosmiczna. W listopadzie 2014 roku osiądzie na niej lądownik Philae europejskiej sondy Rosetta.
Czy to dużo? Kiedy spojrzymy na zdjęcia wykonane przez Rosettę, kometa wydaje się jedynie kawałem kosmicznej skały. W istocie, z naszego ziemskiego punktu widzenia, Czuriumow-Gierasimienko to obiekt potężny. Według jednej z teorii naukowych kometa mająca 5 km średnicy mogła zderzyć się z Ziemią 65 mln lat temu, wybijając 180-km średnicy krater Chicxulub w Meksyku i powodując zagładę dinozaurów.
6 sierpnia 2014 roku, po trwającej 10 lat podróży, Rosetta dogoniła kometę Czuriumow-Gierasimienko. Obecnie sonda okrąża kometę po trójkątnej trajektorii o boku 100 km, stopniowo zmniejszając dystans, bo w końcu dać się pochwycić słabej kometarnej grawitacji. W listopadzie 2014 roku Rosetta ma posadzić na komecie lądownik Philae i pobrać próbki kometarnego gruntu. Na lądowniku znajduje się polskie urządzenie MUPUS, które ma zbadać właściwości mechaniczne i termiczne powierzchni komety.
http://www.crazynauka.pl/duza-kometa-kt ... a-rosetta/
Wizja komety Czuriumow-Gierasimienko nad centrum Los Angeles. Autor: Michel @quark1972, Twitter
http://www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Wizja komety Czuriumow-Gierasimienko nad centrum Los Angeles.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Kształt komety Czuriumow-Gierasimienko przywodzi na myśl gumową kaczkę. To zdjęcie zostało opublikowane przez profil Philae Lander na Twitterze.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 21 Sie 2014, 18:09

Meteoryt z Kalifornii zbadany. Pochodzi z czasów formowania się Księżyca
Meteoryt, który w październiku 2012 roku spadł na Kalifornię, może pochodzić z czasu Wielkiego Zderzenia, czyli z okresu, gdy formował się Księżyc - donoszą najnowsze badania. - Fragmenty skalne pochodzące z Wielkiego Zderzenia mogą krążyć po całym Układzie Słonecznym - informują naukowcy.
Naukowcy z NASA zdobyli zdjęcia meteoru wykonane z perspektywy Kosmosu. Dzięki temu zauważyli, że meteor ten spadł najprawdopodobniej w mieście Novato, na północ od San Francisco. Zdarzenie zostało potwierdzone przez mieszkańców tej ponad 50-tysięcznej miejscowości - Lisę Webber i Glenn Rivera. Ich zdaniem 17 października w okolicy ich garażu rozległ się potężny hałas. Później odnaleziono tam specyficzną czarną skałę.
Bliski krewny Księżyca
Zdaniem ekspertów ta właśnie skała jest najprawdopodobniej związana z wydarzeniem, do którego doszło około 64-126 mln lat po uformowaniu się Układu Słonecznego. Chodzi o Wielkie Zderzenie, kiedy to planeta wielkości Marsa uderzyła w Ziemię, wyrzucając w przestrzeń kosmiczną ogromne ilości materiału. Później materiał ten połączył się i uformował Księżyc.
Novato nie musi być wyjątkowe
- Nasze badanie ujawniło długą historię, której początki sięgają czasu, gdy formował się Księżyc - przyznał Peter Jenniskens, jeden z astronomów NASA, który specjalizuje się w tematyce meteorów. - Obecnie podejrzewamy, że fragmenty skalne pochodzące z Wielkiego Zderzenia mogą krążyć po całym Układzie Słonecznym, a także mogą uderzać w inne miejsca - dodał Qing-zhu Yin z Uniwersytetu w Kalifornii, który również zajmował się badaniami.
Meteoryt z rodziny Gefionów
Specjaliści zauważyli również, że tzw. ciało macierzyste badanego meteoru uległo jeszcze jednej kolizji, około 470 mln lat temu, wyzwalając przez to nagromadzenie kosmicznych śmieci w pasie planetoid pomiędzy Marsem a Jowiszem. Dzięki analizie wieku meteorytu z Novato oraz dzięki znajomości jego trajektorii eksperci ustalili, że meteoryt pochodzi z rodziny planetoid Gefion. Skała macierzysta meteorytu została wyrzucona z z pasa asteroid około dziewięciu milionów lat temu.
80-kilogramowa kosmiczna skała
Jak informują naukowcy, fragment, który dotarł do atmosfery naszej planety, miał około 35 cm i ważył około 80 kg. Pomimo dość gwałtownej drogi, którą pokonał do powierzchni Ziemi, niektóre z jego związków organicznych (w tym związki węglowodorowe) przetrwały. Naukowcy odkryli również, że w skład meteorytu wchodzą niebiałkowe aminokwasy, które są bardzo rzadkie na naszej planecie.

Badania opublikowano w ostatnim wydaniu czasopisma "Meteoritics and planetary Science".
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pog ... 8,1,0.html
17 października 2012 roku meteoryt spadł nad Novato, jedno z kalifornijskich miast Robert P. Moreno Jr, Jim Albers, Peter Jenniskens
www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: 17 października 2012 roku meteoryt spadł nad Novato  jedno z kalifornijskich miast.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 22 Sie 2014, 08:33

Rusza akcja "Dotknij Marsa"
Ruszyła akcja „Dotknij Marsa”, w której internauci pomagają spełnić marzenie niewidomej Julki. Dzięki ich udziałowi w grze na stronie www.dotknijmarsa.pl oraz aktywności w portalach społecznościowych, będzie mogła razem z białostockim łazikiem Hyperion2 dotknąć i „zobaczyć” czerwoną planetę podczas Europejskich Zawodów Łazików Marsjańskich w Polsce.
Projekt trwa od 21 sierpnia do 5 września. Składa się z dwóch etapów, w których może wziąć udział każdy internauta. Pierwszy to gra – symulator jazdy łazikiem po powierzchni Marsa. Zadaniem gracza jest odnalezienie kopert z współrzędnymi wskazującymi miejsce lądowania łazika na Ziemi.

Drugi etap to ziemskie przygody łazika po Polsce napędzane przez aktywność internautów. Z każdym nowym polubieniem i udostępnieniem w portalach społecznościowych strony, Hyperion2 przybliża się do Gdańska, by „osobiście” wręczyć dwunastoletniej Julce zaproszenie na Europejskie Zawody Łazików Marsjańskich (roverchallenge.eu). Odbędą się one w dniach 5-7 września w Podzamczu k./Chęcin.

Finał akcji odbędzie się podczas ERC, gdzie Julia będzie mogła dotknąć powierzchni Marsa, a także poznać znanych badaczy kosmosu.

Projekt „Dotknij Marsa” przypomina, jak istotną rolę w naszym życiu odgrywa rozwój nauki oraz technologii. Dzięki odkryciom inżynierów i naukowców codzienność wielu ludzi staje się prostsza, a to co do tej pory wydawało się niemożliwym, staje się rzeczywistością. Choćby nawet dotknięcie Marsa przez zafascynowaną kosmosem Julkę.

Więcej informacji: www.dotknijmarsa.pl
Informacje o ERC: www.roverchallenge.eu
http://www.astronomia24.com/news.php?readmore=431
www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Rusza akcja Dotknij Marsa.jpg
Rusza akcja Dotknij Marsa.jpg (25.06 KiB) Obejrzany 7221 razy
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 22 Sie 2014, 08:36

NASA: Udany pionowy start elektrycznego samolotu
Na drogach za sprawą firm takich jak Tesla Motors powoli odbywa się elektryczna rewolucja, jednak NASA będąc o krok naprzód testuje już napęd elektryczny w samolotach. I ostatnio udało jej się pokonać kolejny ważny stopień na drodze ku elektrycznym lotom w przestworzach - elektryczny samolot wykonał pionowy start.
Inżynierowie z Langley Research Center w Hampton testują potencjał elektrycznych samolotów z pomocą maszyn takich jak GL-10 Greased Lightning. Jest to bezzałogowy pojazd o rozpiętości skrzydeł wynoszącej 3 metry, który zasilany jest 10 silnikami na prąd. Jak możecie zobaczyć na zdjęciu niżej testy maszyny odbywają się ze względów bezpieczeństwa na uprzęży, loty bez niej planowane są na jesień bieżącego roku.
Źródło: NASA

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/2015 ... o-samolotu
www,astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Udany pionowy start elektrycznego samolotu.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 22 Sie 2014, 08:38

Problem emisji neutrin z supernowej SN1987 wyjaśniony?
Wyniki najnowszych obliczeń przeprowadzonych przez Jamesa Fransona z Uniwersytetu w Maryland wskazują, że efekt grawitacji wirtualnych par elektron-pozyton podczas ich poruszania się w przestrzeni może prowadzić do naruszenia zasady równoważności Einsteina. Efekt ten jest zbyt słaby, aby udało się go zmierzyć bezpośrednio, ale byłby w stanie wyjaśnić zagadkowe anomalie obserwowane podczas wybuchu supernowej SN1987.

Współczesna mechanika kwantowa opisuje trzy z czterech znanych nam typów oddziaływań: słabe, silne i elektromagnetyczne. Najlepszy opis grawitacji stanowi ogólna teoria względności Einstaina. Pogodzenie teorii względności z mechaniką kwantową stanowi jedno z największych wyzwań współczesnej fizyki. Cały czas brak jest odpowiedzi na pytanie o oddziaływanie grawitacji na obiekty kwantowe takie jak fotony.

Obserwacje astronomiczne wykazały wielokrotnie, że światło jest przyciągane przez pole grawitacyjne. Tradycyjnie jest to opisane za pomocą ogólnej teorii względności: pole grawitacyjne zakrzywia czasoprzestrzeń, a światło jest spowalniane (i nieznacznie odchylane), gdy przechodzi przez obszar zakrzywiania.

W elektrodynamice kwantowej, poruszające się fotony mogą od czasu do czasu anihilować, tworząc wirtualne pary elektron-pozyton. Pary mogą również rekombinować „odtwarzając” fotony. Jeśli wirtualne pary w okresie swojego istnienia znajdują się w potencjale grawitacyjnym, będą odczuwać jego działanie. Jeśli nastąpi rekombinacja, powstaną fotony o energiach nieznacznie różnych niż energie początkowych fotonów. Nowe fotony będą też poruszały się wolniej.

James Franson zajmując się badaniem problemu, szukał odpowiedzi na pytanie dlaczego światło spowalnia przechodząc przez potencjał grawitacyjny. Policzył, jak spowalnia światło według teorii fizyki kwantowej i ogólnej teorii względności. Spodziewał sie, że uzyska takie same wyniki, jednak wynik obliczeń okazał się być niespodzianką – zmiany wartości prędkości światła do siebie nie pasowały.

Naukowiec oszacował, że traktując światło jako obiekt kwantowy, zmiana prędkości fotonu nie zależy od siły grawitacji, ale od samego potencjału grawitacyjnego. Prowadzi to jednak do naruszenia zasady równoważności Einsteina.

Ważnym przykładem jest foton i neutrino poruszające się równolegle w przestrzeni. Neutrino nie może zanihilować, tworząc parę elektron-pozyton, a więc foton, przechodząc przez pole grawitacyjne, będzie bardziej spowolniony niż neutrino. Potencjalnie umożliwia to poruszanie się neutrin z prędkością większą niż porusza się światło w tym obszarze przestrzeni. Jednak, gdy ten sam problem jest rozważany w innym układzie odniesienia, spadającym swobodnie w polu grawitacyjnym, ani foton, ani neutrino nie spowalniają. Foton nadal porusza się szybciej niż neutrino.

Chociaż idea, że prawa fizyki mogą być uzależnione od wyboru układu odniesienia wydaje się być bezsensowna, to może wyjaśnić anomalię zaobserwowaną w 1987 roku podczas wybuchu supernowej SN1987A. Pierwszy sygnał neutrin z tego obiektu wykryto wówczas 7,7 godziny wcześniej niż zaobserwowano pierwsze światło z SN1987A. Drugi sygnał neutrin naukowcy zaobserwowali trzy godziny przed tym, jak do Ziemi dotarło światło. Supernowe emitują duże ilości neutrin. Zaobserwowana trzy godziny przed światłem emisja tych cząstek jest zgodna z dotychczas przyjętą teorią zapadania się gwiazd i powstawania supernowych.
Pierwszy zaobserwowany impuls neutrin jest powszechnie uważany za niezwiązany z wybuchem supernowej. Jeśli jednak model Frabsona jest poprawny, to obserwowane spowolnienie światła można wytłumaczyć potencjałem grawitacyjnym Drogi Mlecznej. To oczywiście nie wyjaśnia drugiego impulsu, ale Franson sugeruje, że ten może być związany z dwuetapowym procesem zapadania się gwiazdy.

Naukowiec jest jednak ostrożny, podkreślając, że jest to możliwy efekt, a nie koniecznie prawdziwy. Szanse sprawdzenia teorii są niestety tak małe jak prawdopodobieństwo wybuchu bliskiej supernowej w niedalekiej przyszłości. A tylko to pozwoliłoby na weryfikację przyczyn zjawiska.

Oryginalny artykuł: Apparent correction to the speed of light in a gravitational potential J D Franson 2014 New J. Phys. 16 065008
Alicja Wierzcholska | Źródło: physicsworld.com
http://orion.pta.edu.pl/problem-emisji- ... wyjasniony
Pozostałość po wybuchu supernowej SN1987.
Źródło: ALMA (ESO/NAOJ/NRAO)/A. Angelich
www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Pozostałość po wybuchu supernowej SN1987.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 22 Sie 2014, 19:59

Czwarta wyprawa Sheliosa na zorze polarne
Podobnie, jak rok i dwa lata temu naukowcy z projektu Shelios wybierają się na obserwacje zorzy polarnej. Wyprawa jest planowana w dniach 23-28 sierpnia i tym razem będzie podzielona na 2 etapy: od 23 do 25 sierpnia obserwacje będą prowadzone z południowej Grenlandii, zaś od 26 do 28 sierpnia z południowej Islandii. W ich trakcie planowane są transmisje internetowe zorzy polarnej na żywo.

Zorze polarne powstają, gdy cząstki wiatru słonecznego zderzają się z ziemską atmosferą, powodując wzbudzanie, a następnie powrót do stanu podstawowego i wyświecenie nadmiaru energii w postaci światła widzialnego gazów naszej atmosfery. W ten sposób powstaje widowiskowa gra światła, którą można obserwować najczęściej z obszarów położonych do mniej więcej 30° od ziemskich biegunów magnetycznych, a gdy Słońce jest wyjątkowo aktywne, albo dojdzie do wybuchu na Słońcu, który skieruje się w stronę Ziemi - nawet dalej.

W ostatnich 2-3 latach ma miejsce właśnie maksimum aktywności Słońca, dlatego od czasu do czasu można się spodziewać, że zorza polarna będzie widoczna nawet w Polsce. Czy jest na to szansa można sprawdzać np. tutaj, przy czym zorza polarna widoczna jest nad tymi obszarami Ziemi, w pobliżu których jest kolor przynajmniej żółty.

Oczywiście, światło zorzy nie jest zbyt silne, dlatego żeby je zobaczyć, niebo musi być odpowiednio ciemne, ponieważ zorza polarna nie przebije się przez niebo dzienne, albo przez zorzę poranną lub wieczorną. Dlatego okres letni nie jest dobrą porą na jej obserwacje. Dopiero z końcem sierpnia Słońce chowa się odpowiednio głęboko pod horyzont, a jednocześnie jeszcze jest w miarę ciepło, ponieważ Arktyka dopiero zaczyna się ochładzać wraz z końcem dnia polarnego.

W obserwacjach zorzy polarnej przeszkadza również Księżyc, gdy jest w pobliżu pełni i swoim blaskiem rozświetla całe niebo. Tym razem jednak tak nie będzie, ponieważ nów Srebrnego Globu przypada w poniedziałek 25 sierpnia o godzinie 14:13 UT (16:13 CEST) i do czwartku 28 sierpnia jego faza urośnie do 8%. A ze względu na to, że w miejscach położonych na północ od Polski ekliptyka tworzy z zachodnim wieczornym widnokręgiem jeszcze mniejszy kąt, niż w naszym kraju, to Księżyc będzie w praktyce niewidoczny i nie będzie przeszkadzał.
Zaczynająca się jutro wyprawa Sheliosa będzie podzielona na 2 etapy. Pierwsza część, od soboty 23 sierpnia do poniedziałku 25 siepnia będzie miała miejsce w południowej Grenlandii, tak samo, jak w latach poprzednich. Powyższa mapka pokazuje miejsca, z których będą prowadzone obserwcje. Druga część wyprawy, od wtorku 26 sierpnia do czwartku 28 sierpnia, odbędzie się w w południowej Islandii, nieco bliżej północnego bieguna naszej planety.

Tak samo, jak w poprzednich latach badacze planują transmisje na żywo ze swoich obserwacji, które będzie można oglądać na stronie projektu GLORIA (live.gloria-project.eu) oraz na stronie głównego serwisu współpracującego z wyprawą Shelios 2014 (sky-live.tv). W części grenlandzkiej wyprawy są planowane codzienne wejścia na żywo od godziny 1:00 do 1:30 UT (3:00 do 3:30 CEST), natomiast w części islandzikiej - półtora godziny wcześniej, od 23:30 do 24:00 UT (1:30 do 2:00 CEST). Połączenie na żywo będzie prowadzona każdego wieczora z pomocą kolorowych kamer, na których będzie można obserwować ruch i zmiany zorzy polarnej.

Oprócz relacji na żywo na wyżej wymienionych stronach będą zamieszczane wykonywane co minutę z dwóch oddzielnych miejsc zdjęcia, które potem posłużą do stworzenia poklatkowej animacji zorzy polarnej, a także do obliczenia odległości do zorzy, dzięki wykorzystaniu metody paralaksy.
http://news.astronet.pl/7475
www.astrokrak.pl
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 22 Sie 2014, 20:02

Rozerwanie gwiazd przez czarne dziury
Na podstawie badań przeprowadzonych przez teleskopy ROSAT i XMM-Newton astronomowie zaobserwowali zjawisko rozerwania siłami pływowymi trzech gwiazd przez supermasywne czarne dziury. Autorami badań są Ildar Khabibullin i Sergei SazonovIldar z Moskiewskiego Instytutu Fizyki i Technologii oraz Rosyjskiego Instytutu badań Kosmicznych.

Autorami artykułu są Julia Liszniańska oraz Andrzej Miotk.

Gwiazda znajdująca się w galaktyce mija czarną dziurę na tyle blisko, aby zostać przez nią pochłonięta raz na 10 tysięcy lat. Wykrycie śmierci gwiazdy w odległej galaktyce jest możliwe dzięki emitowaniu jasnych rozbłysków promieniowania rentgenowskiego podczas rozerwania gwiazdy. Jednak konieczne jest, aby odróżnić poszukiwane rozbłyski od tych, które wynikają z innych występujących często zjawisk astronomicznych. Dlatego wykrycie rozerwania gwiazd przez czarną dziurę jest trudnym zadaniem.

Jedną z najefektywniejszych metod jest wstępne wykluczenie fal z naszej galaktyki. W Drodze Mlecznej znajduje się tylko jedna czarna dziura, więc niemożliwe jest, aby gwiazdy krążące na peryferiach zostały rozerwane. Naukowcy wykluczają również źródła promieniowania, które zajmują zbyt wielki obszar na niebie. Dodatkowo analizują zależność zmian jasności obiektu w czasie i na tej podstawie odrzucają część sygnałów.

Astrofizycy zauważyli również, że supermasywna czarna dziura pochłania przechwyconą materię z gwiazdy (zwykle stanowi ona jedną czwartą masy gwiazdy) w ciągu kilku lat. Z tego względu porównali dane uzyskane z przeglądów nieba z 1990 i 2000 roku, dzięki czemu wykryli 10-krotne przyciemnienie obiektu.

Po porównaniu danych z przeglądów nieba, naukowcy znaleźli trzy obiekty, które prawdopodobnie są gwiazdami rozerwanymi przez czarne dziury. W przypadku czwartego obiektu niemożliwe jest odróżnienie go od aktywnego jądra galaktyki.

Nowe dane sugerują, że rozerwanie gwiazd przez czarną dziurę zdarza się raz na 30 tysięcy lat, co zgadza się z oszacowaniami otrzymanymi z obserwacji w zakresie promieniowania widzialnego oraz ultrafioletu. Niepewność tych szacowań jest znacząca, ponieważ naukowcy opierają się na bardzo małej liczbie zjawisk. Dane z przeglądów zawierają niewiele ponad dwadzieścia wiarygodnych źródeł promieniowania rentgenowskiego.

Badacze szacują, że kilkaset zjawiska rozerwania rocznie zostanie zarejestrowanych za pomocą nowej aparatury Spectrum-X-Gamma, której umieszczenie na orbicie jest planowane na rok 2016. Obserwatorium Spectrum-X-Gamma będzie wyposażone w dwa teleskopy promieniowania rentgenowskiego i pozwoli nie tylko na dokładniejsze obliczenie częstotliwości występowania tych zjawisk we Wszechświecie, ale także na zbadanie najdrobniejszych szczegółów interakcji supermasywnych czarnych dziur z otaczającymi je obiektami.

Dodała: Redakcja AstroNETu - 2014-08-22 18:49:54+02
Uaktualniła: Redakcja AstroNETu - 2014-08-22 18:57:29+02
http://news.astronet.pl/7477









www.astrokrak.pl
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 22 Sie 2014, 20:05

10 mld ton pędzi przez kosmos. Te ujęcia zapierają dech w piersiach
Sonda Rosetta, która dogoniła kometę Czuriumow-Gierasimienko, przysyła zdumiewające zdjęcia. Jeszcze nigdy komety w takim zbliżeniu nie widzieliśmy. Naukowcy teraz decydują, gdzie ma wylądować próbnik.


Sonda Rosetta dwa tygodnie temu dogoniła kometę i zrównała się z nią prędkością, a więc można ją porównać do samochodu na autostradzie, który dogonił wielkiego tira i teraz jedzie tuż obok na sąsiednim pasie. Tyle że ta kosmiczna ciężarówka gna z prędkością 135 tys. km/godz. (względem Słońca). Technicznie rzecz biorąc, na razie sonda nie jest na orbicie komety, tj. jeszcze nie została przechwycona przez jej siłę ciążenia.

Kolejne manewry mają ją teraz ustawiać z różnych stron komety, aby naukowcy mogli się dobrze przyjrzeć celowi misji - najpierw z odległości 100 km, teraz to jest już 80 km, a pod koniec sierpnia - 50 km. W pierwszej dekadzie września sonda Rosetta zbliży się na odległość 30 km i mniej więcej w tym momencie zostanie grawitacyjnie związana z kometą. Odtąd zacznie zataczać wokół niej kołowe orbity, które będą się w miarę możliwości coraz bardziej zacieśniać.

Cały ten taniec można prześledzić na poniższej symulacji:
To, jak bardzo Rosetta odważy się zbliżyć, zależy od aktywności komety, a więc natężenia uciekającego z jej powierzchni strumienia gazu i pyłu, tworzących kometarną głowę oraz warkocz, którym zwykle tak się zachwycamy na Ziemi. Na razie kometa jest daleko - 600 mln km - od Słońca (cztery razy dalej niż Ziemia), więc jeszcze nie czuje ciepła jego promieni i jej aktywność powinna być niska, bezpieczna dla cennej ziemskiej maszyny.

Gdy sonda manewruje w pobliżu, siła grawitacji jądra komety powoduje niewielkie zmiany w jej prędkości, które odbijają się na zmianie częstotliwości sygnału radiowego docierającego z sondy do stacji naziemnych. Stąd wyliczono, jak wielka działa na nią siła, a dalej - jaka jest masa komety. Pierwsze pomiary dają wartość 1013 kg, a więc 10 mld ton.

Całkiem sporo, jak się wydaje, choć ktoś zauważył, że to jednak kilkaset razy mniej niż masa masywu Mount Everestu.

Niedawno furorę na Twitterze zrobił fotomontaż wykonany przez jednego z miłośników nieba, który umieścił kometę na tle aglomeracji Los Angeles, co doskonale pokazuje, jak wielki jest to kawał skały:

Kometa mierzy mniej więcej 4 km. Na zdjęciach, które Rosetta codziennie przesyła na Ziemię, widać wyraźnie, że jądro komety jest złożone z dwóch sklejonych ze sobą części. Z daleka przypomina gumową kaczuszkę i tak jest wciąż nazywana przez wielu badaczy. W miejscu "szyi", gdzie "głowa i kuper kaczki" są ze sobą połączone, powierzchnia jest bardziej gładka, co oznacza, że jest tam sporo drobnego pyłu zwanego regolitem.

Na poniższym zdjęciu wykonanym z odległości 104 km widać nad "szyją" imponujące urwisko skalne, u podnóża którego leżą wielkie głazy:

Pod urwisko zapewne naukowcy nie wyślą lądownika Philae, bo mógłby się zakopać w pyle, a skaliste zbocze powyżej jest dla niego za strome (bezpieczne są dla niego nachylenia do 30 st.). Poza tym "szyja" jest chyba zbyt ciemna, lądowisko powinno być położone na obszarze bardziej nasłonecznionym. Na poniższej symulacji odtworzono obroty komety wokół własnej osi (jeden obrót trwa 12 godz. i 24 min), a zielone obszary oznaczają najbardziej sprzyjające lądowaniu miejsca:

W poniedziałek specjalny zespół zawęzi wybór do pięciu obszarów, a ostateczna decyzja, gdzie zostanie posłany Philae, zapadnie w połowie października. Lądowanie przewidziano na 11 listopada.

Jeśli się uda, lądownik będzie siedział na jądrze komety tak długo, jak się da. Być może nawet przeżyje moment maksymalnego zbliżenia komety do Słońca, co nastąpi 15 sierpnia 2015 r.

http://wyborcza.pl/1,75476,16516784,10_ ... eraja.html
http://www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Zdjęcie wykonane z odległości 69 km.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Na poniższym zdjęciu wykonanym z odległości 104 km widać nad  szyją  imponujące urwisko skalne, u podnóża którego leżą wielkie głazy.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 23 Sie 2014, 07:59

Rozdziały o astronomii w podręczniku do pierwszej klasy podstawówki
Niedawno udostępniony w internecie bezpłatny podręcznik do pierwszej klasy szkoły podstawowej zawiera wiele treści astronomicznych. Został opracowany przez zespół pod kierownictwem Marii Lorek z Katowic. Podręcznik elektroniczny od września bieżącego roku zastąpi podręczniki papierowe w większości szkół w Polsce.
E-book jest zatytułowany „Nasz elementarz” i można go pobrać bezpłatnie w częściach, zgodnie z porami roku. Są już gotowe: jesień, zima i wiosna, lato jeszcze jest opracowywane. Najwięcej konkretnych treści astronomicznych zawierają rozdziały „Obserwujemy niebo” oraz „Planeta Ziemia”, na stronach 72-75 w części zimowej, której współautorką jest Lidia Wollman. W pierwszym z tych rozdziałów jest pokazany na ilustracji mały refraktor na montażu azymutalnym i dziewczynka prowadząca nim obserwacje przez otwarte okno a w tle widać dekoracje pokoju - modele planet i wahadłowca zwisające z sufitu oraz obrazek przedstawiający astronautę. Ćwiczenia pod czytanką zachęcają między innymi do prowadzenia obserwacji Księżyca przez kilka kolejnych dni i szkicowania jego wyglądu oraz np. ustalenia samodzielnie, co to jest Wielki Wóz.
Kolejny rozdział astronomiczny, sąsiadujący z pierwszym, zawiera informację, że Słońce jest gwiazdą oraz ilustrację budowy Układu Słonecznego ze Słońcem, ośmioma planetami, pasem planetoid i kometą. Wygląd większości planet jest przedstawiony bardzo realistycznie. W ćwiczeniach zachęca się między innymi do wykonania modelu Układu Słonecznego z plasteliny.
Część zimowa zawiera jeszcze jeden rozdział astronomiczno-geograficzny. Nauczycielka przeprowadza eksperyment – oświetla latarką globus, pyta jaką gwiazdę udaje latarka. Jest to co prawda wstęp do geografii, ale zostają poruszone takie kwestie jak: w którą stronę kręci się Ziemia, jak długo trwa noc zimą, czym różni się globus od widoku Ziemi z kosmosu.
Na pograniczu astronomii i science fiction jest jeszcze rozdział „S jak smok” na stronie 56 w pierwszej, jesiennej części podręcznika. Dwójka młodych astronautów, Kamil i Kamila, odbywa lot w kosmos na pokładzie statku Atom. Lądują na nie nazwanej planecie i odkrywają tam jamę, w której mieszka smok i jego rodzina. Pod czytanką są ciekawe ćwiczenia – propozycja żeby nadać nazwę planecie, wymyślić inne zakończenie historyjki, stworzyć smocze pismo i napisać nim list do smoków oraz zbudować bajkową planetę według własnego pomysłu. Część wiosenna podręcznika nie zawiera żadnych treści astronomicznych i skupia się przede wszystkim na tematach z biologii i medycyny.
Maria Lorek jest absolwentką Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Śląskiego oraz nauczycielem dyplomowanym, autorką wielu podręczników. Jest współzałożycielką Fundacji Ekologicznej Wychowanie i Sztuka, która prowadzi małe szkoły i przedszkola oraz Ośrodek Doskonalenia i Kształcenia Ustawicznego oraz zajmuje się opracowywaniem programów nauczania i podręczników. Dane biograficzne książki: Nasz elementarz. Podręcznik do szkoły podstawowej. Klasa 1. Warszawa 2014, ISBN 978-83-64735-00-4
http://news.astronet.pl/7478
• Pobierz bezpłatny e-book ze strony Ministerstwa Edukacji Nar...
www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Przykładowy rozdział Elementarza.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

PostPaweł Baran | 23 Sie 2014, 08:01

Plankton na zewnątrz ISS
Oleg Artiemjew oraz Aleksandr Skworcow - rosyjscy astronauci będący członkami Ekspedycji 40 na Międzynarodową Stację Kosmiczną - podczas rutynowego spaceru kosmicznego zebrali ostatnio próbki z zewnętrznej powierzchni okien stacji. I ku zdziwieniu wszystkich w próbkach tych odnaleziono ślady planktonu. Żywego.
Plankton ten nie jest obcą formą życia jednak i tak odkrycie to jest prawdziwą rewelacją, bo jego badanie wykazało, że nie został on przyniesiony z Ziemi. Nie jest on po prostu zgodny z tym jaki można znaleźć w Kazachstanie gdzie znajduje się kosmodrom, z którego wystartowała rakieta ze statkiem, który przywiózł ostatnią grupę astronautów na ISS.
Mikroskopijne, niewidoczne gołym okiem cząsteczki planktonu dostać się zatem musiały na stację zaniesione tam przez prądy powietrzne (taka jest przynajmniej obecnie najbardziej prawdopodobna wersja), a co jeszcze ciekawsze - udało im się przeżyć podróż w potwornie niskiej temperaturze, mikrograwitacji, braku tlenu i bombardowaniu promieniowaniem kosmicznym.
Amerykanie muszą sprawdzić teraz swoją część stacji aby dowiedzieć się czy tam także da się wykryć ślady tych maleńkich morskich żyjątek. Na razie jednak NASA bardziej przychyla się ku wersji, że doszło do zanieczyszczenia - plankton został przyniesiony z Ziemi przez ludzi.
Źródło: ITAR-TASS
http://www.geekweek.pl/aktualnosci/2016 ... wnatrz-iss

www.astrokrak.pl
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: ISS.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 33588
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 6 gości

AstroChat

Wejdź na chat