Na ile istotne były te pomiary przy wyższej energii? Czy one rzuciły jeszcze nowe światło na cząstkę Higgsa, czy fakt, że już przy niższej energii udało się ją znaleźć, miał kluczowe znaczenie?
Zwiększenie energii dla samego badania właściwości cząstki Higgsa, tej którą znamy już w tej chwili, ma masę 125 GeV (gigaelektronowoltów), może nie miało kluczowego znaczenia. Ważniejsze było zebranie większej ilości danych, czyli całkowita ilość zderzeń, które mogliśmy przebadać. To, co wymaga zwiększenia energii, gdzie energia dostępna jest fundamentalnie ważna, to są tak zwane poszukiwania nowej fizyki. O tym jeszcze żeśmy nie mówili. Wiemy, że musi być coś więcej. Wiemy, że to coś więcej, ponieważ nie zostało do tej pory zaobserwowane, musi wiązać się z jeszcze wyższymi energiami czy masami. Musi być po prostu masywniejsze. W związku z tym, żeby to wyprodukować, żeby to eksperymentalnie zaobserwować, potrzebna jest większa energia. Większa intensywność sama w sobie nie wystarczy. I stąd tak ważne jest, żeby osiągnąć maksymalną projektowana energię akceleratora i oczywiście przy tej energii zebrać możliwie dużo danych. To są dwa związane ze sobą czynniki. Jeden to jest maksymalna dostępna energia, a drugi to jest statystyka, czyli ilość przypadków, które jesteśmy w stanie przebadać.
Nie można wykluczyć jednak, że nawet ta maksymalna energia nie wystarczy. I dlatego w CERN-ie myśli się o tym, żeby zbudować jeszcze potężniejszy zderzacz, akcelerator. Proponowane są dwa różne typy...
Tak, to w tej chwili jest tematem bardzo gorących dyskusji, tematem przewodnim dla tak zwanego uaktualnienia europejskiej strategii fizyki cząstek elementarnych, które ma nastąpić formalnie w przyszłym roku. W tym celu zbiera się opinie wszystkich ekspertów, organizowane są liczne sympozja na ten temat. Jest gorąca dyskusja, jakie rozwiązanie będzie najlepsze, czyli po prostu da nam największą szansę na jakościowy postęp naszego zrozumienia fizyki. Bo pewności nigdy nie ma. I rzeczywiście są w tej chwili - jak to się czasem mówi - na tapecie dwa główne rozwiązania. Nazwałbym je rozwiązaniem siłowym i rozwiązaniem precyzyjnym. Rozwiązanie siłowe, ale oczywiście technologicznie fenomenalnie zaawansowane, polega na zbudowaniu maszyny, która jest podobna do obecnie istniejącego Wielkiego Zderzacza Hadronów LHC tylko kilkukrotnie większa. Zamiast 27 km mniej więcej 100 km obwodu i zamiast energii 14 TeV w środku masy, czyli po 7 TeV energii protonów każdej wiązki, byłoby to 100 TeV. Więc jest to gigantyczny skok naprzód. To się wiąże oczywiście z kosztami i dość skomplikowanym inżynieryjnie przedsięwzięciem. Po prostu trzeba wykopać tunel, który będzie miał te 100 kilometrów, będzie przebiegał pod Jeziorem Genewskim, pod niewielkim masywem górskim, pod miastem, potem będzie wracał w okolice CERN. Wydaje się to z obecnej perspektywy nieprawdopodobne, ale LHC, czy też wcześniej istniejący w tym miejscu LEP też wydawały się naszym poprzednikom nieprawdopodobnymi projektami. To jest jeden nowy projekt, być może w tej chwili nawet najbardziej prawdopodobny. Mówimy oczywiście nie o najbliższych pięciu, czy dziesięciu latach - mówimy o piątej dekadzie obecnego wieku, czyli to jest perspektywa na 30 lat.
Wtedy, kiedy Wielki Zderzacz Hadronów miałby już przestać działać...
On by przestał działać pewnie nieco wcześniej, ale konstrukcja tego drugiego, tego większego, byłaby związana prawdopodobnie już z zamknięciem obecnego. Ale i tak LHC ma jeszcze przed sobą perspektywę działania przez najbliższe przynajmniej paręnaście lat, może nawet 20. Drugim rozwiązaniem, tym które nazywam precyzyjnym, a może lepiej byłoby powiedzieć, finezyjnym, jest tak zwany zderzacz liniowy. Co to znaczy? Przede wszystkim nie zdarzamy dwóch protonów. Protony jak wiadomo są obiektami złożonymi z kwarków, glonów i tak dalej, zderzanie ich to tak trochę jak zderzenie samochodów...
Rozsypuje się wiele różnych części...
... i trudno spośród tego bałaganu wyłowić to, co nas interesuje. Natomiast w przypadku zderzacza liniowego rozpędzane i zderzane są elektron ze swoją antycząstką, czyli pozytonem. To są cząstki elementarne, one nie są złożone z niczego i tego typu zdarzenia, tego typu oddziaływania, są wyjątkowo - jak my to nazywamy - czyste, bardzo dobrze opisywane teoretycznie. Czyli możemy bardzo precyzyjnie konstruować przewidywania teoretyczne i również eksperymentalnie są dużo łatwiejsze. Temu, co próbujemy zaobserwować, nie towarzyszy mnóstwo śmiecia. Problem z elektronami jest taki, że żeby je rozpędzić i zderzać ze sobą, niestety przy bardzo wysokich energiach, nie możemy używać tej samej technologii, jaką w tej chwili używamy, czyli akceleratora kołowego, który po prostu utrzymuje wiązki na orbicie mniej więcej kołowej i zderza wielokrotnie w różnych punktach przecięcia. Elektrony po prostu są bardzo lekkie i z tego powodu bardzo szybko wypromieniowują energię w postaci promieniowania gamma, elektromagnetycznego. Przez to szybko tracą energię. Nie da się ich rozpędzić do bardzo wysokiej energii na orbicie kołowej. Jedynym rozwiązaniem jest po prostu rozpędzać je po linii prostej. Wtedy one bardzo miło się zachowują, nie emitują tych fotonów. Można uzyskać wysoką energię wiązki i nie tracić jej. To jest rozwiązanie technologiczne bardziej wymagające, stąd nazywam je finezyjnym. Jak sobie łatwo wyobrazić, trzeba na skończonym odcinku prostym rozpędzić elektrony do bardzo wysokiej energii. Są pewne związane z tym ograniczenia. My rozpędzamy wiązki cząstek naładowanych, czy to protonów, czy elektronów za pomocą pola elektromagnetycznego. Nie da się stworzyć w sposób klasyczny pola, które jest silniejsze od pewnej wartości. W związku z tym potrzebna jest pewna, stosowna odległość. Ten projekt, o którym mówimy, miałby długość od kilku do kilkudziesięciu kilometrów w linii prostej. To też byłoby ogromne urządzenie, trochę mniejsze niż tamten kołowy, niemniej technologicznie dużo bardziej zaawansowane. W tej chwili nie jest nawet absolutnie pewne, czy opanowaliśmy technologię, która pozwala na zbudowanie tego typu maszyny. Oczywiście testowe struktury istnieją, ale chodzi o to, czy w dużej skali coś takiego by działało. Zasada działania tzw. akceleratora CLIC (Compact Linear Collider) jest bardzo nowatorska. Polega po prostu na tym, że mamy jedną bardzo tłustą, ale powolną wiązkę i drugą, która nas interesuje. One się poruszają wspólnie. Tu trzeba powiedzieć, że powolna to nie znaczy, że ona się wolno porusza. Ona się też porusza z prędkością światła, tylko ma dużo mniejszą energię, za to wielką intensywność.
Tłusta, to znaczy gęsta, intensywna?
Tak. Ma bardzo, bardzo dużo cząstek. To pozwala na przekazywanie po drodze energii, bardzo szybko, z tej tłustej, ale powolnej wiązki do tej może mało intensywnej, ale wysokoenergetycznej, którą chcemy zderzać.
One też się mają poruszać w przeciwnym kierunku?
Tak, oczywiście. Żeby doprowadzić do zderzeń, musimy zbudować dwa identyczne odcinki rozpędzające i skierować je naprzeciwko siebie. Czyli po prostu dwa liniowe akceleratory, w środku punkt oddziaływania, punkt zderzenia. Tam oczywiście byłby detektor. Ten detektor wyglądałby podobnie do tego, co w tej chwili mamy w eksperymentach LHC, czyli to byłaby taka wielka, wielka beczka, wielkości sporego budynku, naszpikowana elektroniką. Taki mega aparat fotograficzny, bo tam tak naprawdę jest bardzo wiele krzemu, czyli dokładnie tej samej technologii, którą wykorzystujemy w aparatach fotograficznych, kamerach cyfrowych, tylko że ta kamera jest w stanie robić zdjęcia parędziesiąt milionów razy na sekundę, z precyzją mikronową. Jest to po prostu bardziej zaawansowane urządzenie.
To jest bardzo trudna decyzja do podjęcia, bo po pierwsze fizycy muszą zdecydować, co chcieliby zbudować, a po drugie muszą przekonać polityków i pewnie też opinię publiczną, że warto na to wydać wielkie pieniądze. Wielki Zderzacz Hadronów to było kilka miliardów euro, no a te nowe konstrukcje to już około 20 miliardów. Trzeba na to znaleźć pieniądze.
Różne są szacunki, być może w tej chwili jeszcze niezbyt dokładne. Ale mówimy o rzędzie wielkości dziesięciu, parunastu miliardów euro. Może troszeczkę tańszym rozwiązaniem ze względu na mniejszą długość tunelu jest akcelerator liniowy CLICK, ten rozpędzający elektrony, niemniej technologia czy też badania, są mniej zaawansowane. Ponieważ to jest zupełnie nowatorska metoda rozpędzania. Ten kołowy następca LHC działałby na mniej więcej tych samych zasadach co LHC, więc jest technologicznie dobrze opanowany, przy czym w założeniu musielibyśmy praktycznie dwukrotnie zwiększyć pole tak zwanych magnesów dipolowych, czyli tych które zakrzywiają tor cząstki, które utrzymują protony na orbicie kołowej. Wygląda na to, że to powinno być osiągalne w perspektywie tych 20 lat, o których mówimy. Tutaj pomocne jest istnienie LHC, bo już w kolejnej modernizacji, która nastąpi za mniej więcej 5 lat, przewiduje się testowanie magnesów o wyższym polu, czyli takich, które może kiedyś w przyszłości byłyby zastosowane do tej nowej maszyny, czyli następcy LHC, jeszcze nie ma nazwy.
Przez wiele lat utrzymywała się w dziedzinie badań cząstek elementarnych silna konkurencja między Stanami Zjednoczonymi a Europą. Potem wydawało się, że się przeniesie w stronę Japonii, a teraz tak naprawdę wydaje się, że się przeniesie w stronę Chin, bo Chiny też nie ukrywają, że mogą podjąć próby zbudowania podobnej aparatury.
Tak. Chiny rzeczywiście mówią głośno o tym, że chciałyby wybudować urządzenie bardzo podobne do tego, o którym mówimy, czyli wielki, kołowy akcelerator protonów, taki właśnie 100-kilometrowy. Finansowo to z całą pewnością leży w zasięgu Chin. Tu nie ma wątpliwości. A technologicznie to już w dzisiejszych czasach nie ma barier. Jeżeli tylko zgromadzą odpowiednią liczbę fachowców, to oczywiście to też będzie możliwe. Tu oczywiście już rolę grają nie decyzje czy argumenty naukowe, ale polityczne. Czy rzeczywiście Chiny się na to zdecydują, czy nie, tego nie umiem powiedzieć. Natomiast oczywistym jest, że ta decyzja w jakiś sposób będzie miała, będzie musiała mieć wpływ na długofalowe plany CERN i całej Europy. Właściwie to jest niemalże tożsame, wiadomo że to największe urządzenie, jeżeli powstanie w Europie, to powstanie w CERN-ie. Tu ja nie umiem spekulować w tej chwili, jaki będzie rozwój wydarzeń. Jeszcze do niedawna, w najbliższej perspektywie, miał powstać liniowy zderzacz elektronów i pozytonów w Japonii. Nie w tej przełomowej technologii, bardziej tradycyjny. Ale na razie nie ma jasnej deklaracji i właściwie przez ostatnie lata Japonia w jakiś sposób troszkę wycofywała się z tego pierwotnego zamiaru. Tłumacząc się głównie względami finansowymi. Oczekiwała chyba większego wkładu ze strony partnerów zagranicznych. Też w tej chwili nie jestem w stanie przewidzieć, czy rzeczywiście coś tego typu tam powstanie i kiedy, natomiast to też oczywiście w jakiś sposób miałoby wpływ prawdopodobnie na wybór opcji w Europie.
Na koniec jeszcze tylko zapytam o udział Polaków w tych badaniach, bo CERN to jest takie miejsce, w którym polscy fizycy są rzeczywiście na froncie walki o zdobywanie tych najnowszych informacji. Są współtwórcami tych sukcesów. I tak pewnie pozostanie, bo ta polska obecność w CERN i nasza reprezentacja jest bardzo aktywna i nie będzie się zmniejszać.
Nie, absolutnie, to byłoby bardzo niepokojące. Ale wszystko, jak dotąd, wskazuje na to, że ten udział się będzie zwiększał. On się zwiększał praktycznie stale od momentu formalnej akcesji do CERN w 1991 roku. Udział dwojakiego rodzaju, to znaczy z jednej strony liczebny, dotyczący tego, ile osób jest aktywnie zaangażowanych bezpośrednio pracując na miejscu w CERN-ie, czy też - jak to jest w większości przypadków - pracując w instytucjach macierzystych i po prostu współpracując w prowadzeniu badań w CERN.
Ile to jest osób w tej chwili?
Z Polski jest to ponad 300 osób. Natomiast druga osobna forma naszego udziału, która też stale rośnie ze względu na nasz dość szybki rozwój ekonomiczny, to jest po prostu nasz wkład w budżet CERN. Nie chcę w tej chwili skłamać, bo nie znam najnowszych danych, ale na pewno przekroczył już w tej chwili 4 proc. budżetu CERN. To jest znaczący wkład. On jest w jakiś sposób proporcjonalny do produktu krajowego brutto.
Są też polskie propozycję nowych eksperymentów.
Tak. Jesteśmy bardzo aktywni - to jest wielka satysfakcja - nie tylko w tych wielkich eksperymentach, które są owocem współpracy praktycznie całego świata, tych które choćby odkryły cząstkę Higgsa. Tam też mamy i w Atlasie, i w CMS swój duży wkład. Ale mamy też swoje pomysły i nie tylko te zrealizowane, ale też te które są dopiero w zamierzeniach, albo we wstępnej fazie badań. Jest kilka przykładów, jednym z nich jest istniejący eksperyment NA61/SHINE, który jest eksperymentem dość unikalnym jak na dzisiejsze czasy, bo jest tak zwanym eksperymentem na stałej tarczy, czyli wykorzystuje wiązkę z akceleratora SPS i bada głównie reakcje hadronowe. Nie wchodząc w szczegóły, to są bardzo precyzyjne pomiary, które służą w wielu wypadkach do prawidłowego przewidywania albo projektowania przyszłych eksperymentów. Jak na przykład bardzo ciekawe eksperymenty neutrinowe, które są prowadzone zarówno w Japonii, jak i w Stanach Zjednoczonych. Tam jest bardzo wiele niewiadomych i niektóre ze zjawisk, których nie umiemy dobrze opisać, można zbadać w tym eksperymencie. On jest rzeczywiście bardzo polski, on był zaproponowany przez Polaka i uczestniczy w nim bardzo silna polska ekipa. Oprócz tego na przykład z zupełnie innej dziedziny, w tej chwili pod kierownictwem Polaka również prowadzone są wstępne dość badania eksperymentalne, dotyczące nowatorskiego wykorzystania na przykład LHC, czyli obecnego akceleratora, który mógłby służyć jako źródło, super źródło promieniowania gamma, a to z kolei mogłoby mieć bardzo szerokie zastosowania zarówno w fizyce cząstek, jak i w innych dziedzinach fizyki, w aplikacjach. Oczywiście dalszy los tego typu projektów zależy po pierwsze od wyników tych wstępnych eksperymentów i analiz, po drugie oczywiście też od decyzji administracyjnych, które CERN będzie musiał podjąć. Bo zawsze tak jest, że żeby zrobić miejsce jakiemuś projektowi, prawdopodobnie jakiś inny projekt musi ustąpić. To też są decyzje trudne, dobrych pomysłów jest wiele.
Autor:
Grzegorz Jasiński
Źródło; RMF
https://www.rmf24.pl/nauka/news-wielki- ... Id,3293806http://www.astrokrak.pl