Przypadek zwany Australią - relacja

PostAnka_U | 28 Lis 2012, 00:18

A teraz coś innego.

Shadow bands, inaczej latające cienie, zjawisko widoczne tylko przy zaćmieniu całkowitym bądź przy głębokim częściowym, powiedzmy - przy fazie 95%. Słońce musi mieć cieniutki kształt sierpa. Światło załamuje się w atmosferze i na jasnych powierzchniach można zauważyć latające cienie - równoległe paski szersze lub węższe. Zjawisko trudne do zaobserwowania i niezmiernie trudne do sfotografowania.

Image Image

Teraz komuś się udało - na chmurach.

Image

I drugie zdjęcie - Darka z Zakopanego.
Załączniki
Przypadek zwany Australią - relacja: magellany próbka.jpg
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 28 Lis 2012, 02:07

Ale zanim wejdziemy do Sydney, to na lotnisku czeka nas kontrola. Dosyć ciekawe doświadczenie. Dzieje się na oczach wszystkich. Kolejka jest długa - cały samolot się ustawia. Nie wolno fotografować, grozi za to 1000 AUD kary. Piątkami podchodzi się do czerwonego dywaniku i stawia się bagaże. Krok w tył i do każdego bagażu podbiega merdający ogonkiem piesek. Beagle, co mnie dziwi, bo zawsze wydawało mi się, że jest to rasa niemożliwa do opanowania. Nie tylko szuka narkotyków, ale także żywności. Nie przejdą żadne owoce, ogryzki, kabanosy, ciastka i nalewki.
Na szczęście nie deklarowałam lekarstw i przewożę je w bagażu podręcznym, bo pewno musiałabym je wyciągać. Lekarstwa były przedmiotem tygodniowej dyskusji przed wylotem - ile kilogramów polopiryny można przewieźć, ponieważ w deklaracji celnej jest pytanie o lekarstwa. Kary za próbę wwiezienia rzeczy zabronionych lub niezadeklarowanych są olbrzymie, co i tak jest lepsze niż kara śmierci w Singapurze za przemyt narkotyków :wink:

Tak więc wspinamy się po ulicach Sydney i dojeżdżamy do hostelu. Sydney leży na wzgórzach, a przynajmniej centrum. Nasz hostel jest w centrum albo prawie w centrum. Wiki wprawdzie podaje średnią wysokość 3 m, ale coś jest nie tak, bo momentami naprawdę trzeba dobrze podejść.

Image Image

Jest ciepło. 20-22 stopnie w nocy - to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Ha ha - myślę - 8 stopni w dzień w Gdańsku. Jakie to szczęście, że połowę listopada mam z głowy. Jeszcze wtedy do głowy mi nie przychodzi, że można zatęsknić za jesienią.
Zajmujemy pokoje, przebieramy się i oczywiście na miasto. Zmieniam buty i widzę coś niepokojącego, ale Sydney jest w tej chwili najważniejsze. Jest 22-ga i razem z Halinką, Darkiem, Arturem i Piotrem lecimy na ponad 4-godzinny rekonesans.
Pierwsze, co mnie uderza to to, że ulice są stosunkowo puste. O tej godzinie jeszcze trochę samochodów jeździ, ale ludzi jakoś niewiele. Myślałam, że takie miasto - 4,5 mln ludności, powinno być żywsze nocą, ale nic z tego.

Image Image

Muzeum Australii i katedra.

Image Image

Sydney Tower

Image Image

Image Image

Image Image

Nawet wchodzimy na naszych. Image

A potem jest ONA

Image

i ON

Image
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

Postmekmek | 01 Gru 2012, 21:29

Aniu super fotorelacja. Eh....szybko czas leciał w tej Australii , oczywiście na następną wyprawę do USA też jadę :).
Pozdrawiam
Krzysiek, i też mam niedosyt, łza była :),
Pozdrawiam mekmek (krzysiek)
EQ,Canon.
Nie astro :
http://www.fototravelworld.com
 
Posty: 379
Rejestracja: 28 Lip 2005, 18:54
Miejscowość: Warszawa

PostAnka_U | 04 Gru 2012, 21:44

Jako przerywnik, bo się zacięłam, parę fotek znalezionych w sieci. Na niektórych są podpisy autorów.

Image Image

Image Image

Image Image

Image Image

Image Image

Image

Image Image

Image

Image

Image
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 05 Gru 2012, 22:35

Dla niecierpliwych wklejam link do albumu z florą i fauną australijską na fejsie. Powinien być widoczny dla wszystkich.

https://www.facebook.com/media/set/?set ... 3bf8cc3e19
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 06 Gru 2012, 18:56

Opera i most są symbolami Sydney. Opera zdecydowanie ładniej prezentuje się z dala. Z pewnością spełnia wrażenie rozpadającej się kuli, ale z bliska nie jest to tak efektowne. Wg samego projektanta Jorna Utzona opera ma przypominać rozwijającą się pomarańczę, a nie żagle, jak jest rozpowiadane po świecie. Być może do podmiany idei doszło w trakcie konfliktu Utzona z władzami australijskimi.

O, dziwo, mimo wczesnej pory - godz. 23 - ludzi wokół jest niewiele. Jest tylko otwarta jedna czy dwie knajpy pod operą i wygląda to na imprezę zamkniętą. Naprawdę pusto.
Podchodzimy bliżej i opera rozpada nam się na części.

Image

Image

Image

Obchodzimy ją całą dookoła. Wiele zdjęć mam poruszonych.


Image

Pojutrze będę tam na samym szczycie przy flagach :)

Image

Image

Trudno jednak uwierzyć w to, że to, co było tak daleko, jest teraz na wyciągnięcie ręki. Halinka wręcz obmacuje operę, bo nie może uwierzyć :D

Image

Image

Image

Trochę strzelamy tych fotek. Jak spłyną do mnie, to wrzucę. W sumie siedzimy tam chyba do 1.30.

Image

Image

Potem przez godzinę wracamy do hotelu. Jestem usatysfakcjonowana - opera i most - są. W dodatku jest listopad i jest ciepło. Jak nigdy.
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 06 Gru 2012, 20:51

Wracamy głównie ulicą MacQuarie. Biegnie od opery do Hyde Parku kończącego się przy naszym hostelu. Ulica w latach 60 XIX wieku była dość ponura, ale potem przekształciła się w ulicę reprezentacyjną. Tu mieścił się parlament, mennica, szpital. Co krok wchodzi się na budynki wiktoriańskie zbudowane z piaskowca. Zresztą całe centrum Sydney stanowi swobodną mieszankę nowoczesności i kolonialnego klasycyzmu.

Na ulicy MacQuarie co ciekawsze budynki mają swoją opowieść na trotuarze (obok właz do studzienki uwieczniony dla mojej koleżanki, która foci takie rzeczy):

Image Image

Pomnik Matthew Flindersa.

Image Image

Flinders - angielski podróżnik i żeglarz, na przełomie XVIII i XIX w opłynął Australię, przeżył zatonięcie statku i był więziony jako szpieg, gdy w międzyczasie Anglia znalazła się w stanie wojny z Francją. W więzieniu spędził 7 lat. Gdy wrócił do Anglii, zdążył wydać swoje podróżne zapiski i dzień po publikacji w wieku 40 lat zmarł. Podróżował ze swoim kotem o imieniu Trim, który również doczekał się pomnika (z tyłu, taki malutki).

Image Image

Image Image

Image Image

Image Image

Image Image

MacQuarie kończy się pomnikiem Wiktorii przy Hyde Parku.

Image Image

Image Image

Hyde Park jest moim pierwszym spotkaniem z australijską roślinnością. Z australijską roślinnością generalnie jest tak, że to co u nas jest normalne, tam jest przemnożone razy 3. A to, co u nas rośnie w doniczkach, tam rośnie na ulicy albo jako pasożyt na drzewie.
Hyde Park został tak nazwany już w 1810 roku - na wzór londyńskiego Hyde Parku. Najpierw był to poligon dla oddziałów garnizonowych, później teren wyścigów konnych i gier w krykieta. Obecnie nie jest on jakichś imponujących rozmiarów, ale imponujące są drzewa. Po ciemku na zdjęciach nie widać, ale idąc główną alejką konary łączą mi się nad głową. Niektóre pnie są potężne.

Image

A tu taki filodendronik.

Image Image

Moje pierwsze zetknięcie z australijskim zwierzęciem - possumem.

Image Image

Possum to rodzaj oposa, taki tamtejszy szczurek. Mocno hałasuje w nocy.

I przed samym hostelem jeszcze jedna atrakcja:

Image Image

Całe drzewo obwieszone nietoperzami. W Cairns okażą się tak normalne jak u nas sroki. Napisałabym, że wróble, ale wróbli coraz mniej.

Jestem w hotelu o 2.30. Zdejmuję buty i niestety - do opuchlizny z samolotu dołożyłam te nocne bieganie w cieple. Mam słoniowate nogi. Nie mogę uwierzyć. To jest niestety fakt, który dosyć mocno zaważy na mojej wyprawie do Australii. Mam jeszcze nadzieję, że przez noc wszystko się uspokoi.
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 07 Gru 2012, 00:23

4 listopada - dzień 3

Rano najpierw oglądam nogi. Trochę zeszło, ale bez rewelacji. Nawet nie mogę ubrać klapek. Wciskam się w jakieś tenisówki i schodzę na śniadanie. Kontynentalne - jakieś grzanki z dżemem i niesłona jajecznica. Nie lubię takich śniadań. Kawa beznadziejna.
Dzień za to zapowiada się pięknie. Wszyscy Australijczycy chodzą w japonkach. Z drugiej strony nie jest to dobra zapowiedź dla mnie. Wracam do pokoju i jakoś wkładam sandałki, jak najmniej uciskania, bo nic innego sensownego w tej sytuacji nie znajduję. Niestety sandałki załatwią mnie do reszty. Spuchnięte nogi + temperatura (ponad 30 stopni) sprawią, że dorobię się bolesnych otarć, bąbli, żywych ran i nie wiem, czego jeszcze.

[Przepraszam, że o tym piszę, ale to tłumaczy, dlaczego ciągle szłam na końcu, nie dochodziłam do miejsc, do których chciałam dojść, bo nigdy nie miałam czasu człapiąc za wszystkimi, robiłam korek przy wchodzeniu na Most Portowy, chodziłam jak kaczka, co akurat na zdjęciach nie widać, ale sprawiło, że mocno cierpiałam i nie potrafiłam zachłysnąć się Sydney. Doszłam do siebie dopiero po 5 dniach, gdy rany się zagoiły, a ja kupiłam szmaciane buty w Cairns.]

W każdym razie idziemy z dwójką miłych przewodników - Polaków przysłanych przez biuro na spacer po Sydney. Dzisiaj w planie Ogrody Botaniczne, podejście pod operę, rejs promem po zatoce Port Jackson na lunch do Manly, zwiedzanie dzielnicy The Rocks i Chinatown.

Sydney zostało założone w 1788 roku przez kapitana Artura Phillipa jako pierwsza europejska kolonia australijska. Dzień jego wylądowania 26 stycznia jest świętem narodowym. Sydney leży między Pacyfikiem a Górami Błękitnymi nad zatoką Port Jackson. Zatoka została odkryta przez Jamesa Cooka w 1770. Powstała w korycie rzeki na skutek zalania przez ocean, dlatego wcina się głęboko w miasto. Sydney ma 70 plaż. Liczy ok. 4,5 mln mieszkańców czyli 1/5 całej ludności Australii. Jest podzielone na 38 samorządów lokalnych, a sprawy ogólnomiejskie podporządkowane są władzom stanowym.
Dopiero w połowie XIX wieku w czasach gorączki złota zaczęły w Sydney powstawać banki i sklepy na szerszą skalę.
Śródmieście jest stosunkowo niewielkie, tłoczy się na kilku przecznicach. Rozwój Sydney był dosyć chaotyczny, ulice biegły po drogach, którymi wożono wołami towary do portu.

My idziemy przez Hyde Park i MacQuarie w stronę Ogrodów Botanicznych. Przy MacQuarie stały budynki użyteczności publicznej: baraki noclegowe, szpital, kościół, mennica - obecnie jedne z najstarszych budowli w Australii. Na tej ulicy znajduje się siedziba rządu Nowej Południowej Walii.

Na tym zdjęciu widać, jakie tu rosną drzewa. To figowce - drzewa dusiciele. Potrafią owinąć się korzeniami wokół innych drzew, by je zdusić i doprowadzić do śmierci. Mogą dochodzić nawet do 60 metrów. Może tu tyle nie mają, ale są imponujące.

Image

Image Image

Po parku chodzą sobie ibisy. Jest ich całkiem sporo. Można tu chodzić po trawnikach, w całej Australii można. Ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że dlatego można, bo nikt o nie nie dba. Być może w tym klimacie nie jest możliwe utrzymanie trawnika. Trawa też tu jakaś inna. Często trawnik wygląda jak ściółka leśna.

Image Image

Kwitną tu piękne czerwone drzewa i fioletowe jakarandy. Zostawiają pod drzewem dywan z kwiatów. Jakaranda jest ceniona w meblarstwie (zielony heban), korzenie i kora są stosowane przy leczeniu syfilisu, a liście przy zranieniach.

Image

Image

Image

Hyde Park kończy się fontanną Archibalda. Jest wykonana z granitu i brązu i ma przypominać o francusko-australijskim sojuszu w czasie I wojny światowej. Powstała w 1932 r. i została zasponsorowana przez Archibalda - założyciela magazynu literackiego.

Image

Image
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

Postaardwark | 07 Gru 2012, 16:56

Na relację z naszej wycieczki na zaćmienie (a przy okazji przez całą Australię i Nową Zelandię) jeszcze przyjdzie czas - na razie usiłuję dojść do siebie. Natomiast dorzucam do wątku kilka zdjęć z kluczowych astronomicznie miejsc:
Przypadek zwany Australią - relacja: 2012-11-01_0623-00039.jpg
Canberra DSCS

centrum komunikacji głębokiego nieba w Canberra
Przypadek zwany Australią - relacja: 2012-11-30_0916-00087.jpg
Mt John Observatory 1,8m telescope

obserwatorium Mt John University Observatory
Przypadek zwany Australią - relacja: 2012-11-14_0736-00042.jpg
Zaćmienie !
Przypadek zwany Australią - relacja: 2012-11-14_0736-00046.jpg
Zaćmienie (korona)

i samego zaćmienia. Ponieważ w Cairns lało przez poprzedzające zaćmienie dni postanowiliśmy ruszyć wgłąb lądu co jak się okazało było słuszną decyzją (dodam, że przez pięć tygodni południowe niebo kryło się co noc za burzowymi chmurami... no z dwoma wyjątkami:
Przypadek zwany Australią - relacja: 2012-11-13_2256-00045.jpg
Obłoki Magellana nad Tabletops

nocą przed zaćmieniem, i jedną na południowej wyspie). Zaś na pełną relację, wkrótce - gdy uda mi się wrócić do rzeczywistości - zapraszam na [url]eclipses.eu[/url] - gdzie również plany kolejnych zaćmieniówek (m.in w Australii w przyszłym roku - obrączkowe)...
Tomasz L. Czarnecki
---
teleskopy.net : http://www.eclipses.eu : skyparty.pl
---
SK1206EQ3-2 : Coronado PST : Meade Starfinder 6" : Copernicus Alfa-S GoTo
Awatar użytkownika
 
Posty: 46
Rejestracja: 14 Lut 2007, 02:38
Miejscowość: Gliwice

PostAnka_U | 08 Gru 2012, 21:16

Mijamy pomnik Jamesa Cooka i z daleka widziany wczoraj pomnik królowej Wiktorii i patrzymy na Katedrę NMP.

Image Image

Katedra jest siedzibą prymasa Australii. Jest to największy kościół w tym kraju, zbudowany w stylu neogotyckim. Katolicy przybyli tu z pierwszą flotą, ale na katolickie nabożeństwa zezwolono dopiero w 1820 r. Kamień węgielny pod budowę katedry położył w 1821 r. gubernator MacQuarie, a budowę ukończono w 1928 r, choć część oddano do użytku już w 1882. Bliźniacze iglice doszły jeszcze później.

Image

Image

Image

Za kościołem rozpoczynają się Domain i Royal Botanic Gardens. Domain był niegdyś prywatnym parkiem gubernatora, potem park przekształcił się w miejsce demonstracji, publicznych debat i odpoczynku. Domain mijamy bokiem idąc ulicą MacQuarie. Jeszcze rzut oka z Queen's Square na budynek rządowy Land Titles Office.

Image

Image
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 08 Gru 2012, 23:48

Z jednej strony Placu Królowej stoi kościół św. Jakuba, z drugiej więzienne baraki - Hyde Park Barracks Museum.

Image Image

Kościół jest zbudowany w stylu georgiańskim, tzn. panującym w latach 1714 - 1830 za czasów Jerzego I, II, III i IV. Charakteryzuje się on zachowaniem klasycznych proporcji, regularnymi i symetrycznymi kształtami. Sam budynek miał być siedzibą sądu, wznieśli go więźniowie, ale plany zarzucono i w 1824 r. powstała najstarsza świątynia w mieście.

W Australii wszystkie zabytki są postawione w 7 kolorach, nie więcej.

Budynki więzienne (może raczej koszary, bo cel było niewiele) to najważniejsze dzieło Francisa Greenwaya, który oprócz tego, że był architektem, to był też przestępcą. Dlatego trafił do Australii, gdzie miał przebywać 14 lat. Zaprojektował 40 budynków, z czego zachowało się 11.

Hyde Park Barracks Museum (jeszcze wtedy nie muzeum) postawili sami więźniowie w 1819, bo nie mieli gdzie spać. Do tej pory musieli sami szukać sobie schronienia po dniu pracy. Z czasem baraki przekształcono w przytułek dla irlandzkich sierot i samotnych imigrantek, później były tu biura sądowe i kancelarie prawne. Obecnie można zwiedzać odrestaurowane pomieszczenia, wiele z odnalezionych eksponatów zostało odebranych szczurom, które zawlokły je do swych gniazd.

Image

Nazwiska osób, które tam mieszkały (prawdopodobnie, niech mnie mekmek poprawi, ale wszędzie dochodziłam do przewodników za późno).

Image Image
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 09 Gru 2012, 00:21

Nie mogę nasycić koloru jakarandy, żeby nie zepsuć całego zdjęcia. Ale drzewa były intensywnie fioletowe i zdjęcie tego nie oddaje. Może to jest lepsze:

Image

Natomiast czerwone drzewa rosną jeszcze w Cairns (choć przypuszczam, że inne) i dywan na ziemi jest niesamowity

Image
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 09 Gru 2012, 01:33

Za barakami stoi mennica - z początków XIX wieku, z piętrową werandą z kolumnadą. Najstarszy budynek użyteczności publicznej powstał najpierw jako skrzydło szpitala. Zmienił swoje przeznaczenie po wybuchu gorączki złota, gdy nastała potrzeba przetapiania złota i wybijania monet. Obecnie mieści się tu biuro zajmujące się zabytkami.

Image

Mennica jest ogrodzona i łączy się ze szpitalem.

Image Image

Sydney Hospital to potężny kompleks z piaskowca w stylu wiktoriańskim. Szpital doczekał się miana "szpitala rumowego", ponieważ budowniczych nagradzano zezwalając im na import rumu. Projekt skrzydła dla pielęgniarek zatwierdzała sama Florence Nightingale. Szpital działa po dziś dzień.

Image

Image Image

Przed szpitalem przycupnął dzik Il Porcellino. Jest to kopia XVII-wiecznej fontanny z florenckiego Mercato Nuovo, ofiarowana przez Włoszkę, której krewni pracowali w szpitalu. Symbol przyjaźni między Włochami a Australią.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Loggia_del_Mercato_Nuovo

Image

Porcellino jest prześliczny. Potarcie ryjka zapewnia spełnienie marzenia, o czym mówi tabliczka, a wrzucane pieniądze są przeznaczane na szpital.

Image Image

Image
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 15 Gru 2012, 17:12

Drugie skrzydło szpitala od strony północnej zostało zaadaptowane przez parlament stanowy.

Image

Parlament siedzi tam od 1829 roku i mieści obie izby plus biura poselskie.
Ostatnim budynkiem w ciągu tych barako-gmaszysk jest biblioteka Nowej Południowej Walii.

Image

Przed nią właśnie od strony ulicy MacQuarie stoi pomnik Flindersa i jego kota-podróżnika o imieniu Trim. Być może kot nie miał wyboru i musiał podróżować ze swoim właścicielem.

Image Image

Mitchell Library mieści się w budynku z piaskowca z 1906 roku. W środku jest tam hol, co nie dane nam jest oglądać, którego sklepienie dźwigane jest na kolumnach, a posadzką jest mozaikowa replika starej mapy z trasami wypraw Abla Tasmana (Tasman podróżował w XVII w). Oryginał tej mapy jest oczywiście w Bibliotece, razem z kolekcją starych australijskich malowideł, książek, dokumentów i grafik.
Portyk Biblioteki spoczywa na jońskich kolumnach.

Image

Od strony frontowej znajduje się jeszcze jeden pomnik - gubernatora stanowego Richarda Bourke, zwanego "najwybitniejszym praktykiem liberalizmu w Australii". Sir Bourke starał się wciągnąć skazańców do życia społecznego i poprawić im warunki życia. Zreformował sądownictwo, wprowadził ławę przysięgłych, ograniczył karę chłosty z 1000 do 50 uderzeń. Te reformy spotykały się z dużym sprzeciwem wolnych osadników i żołnierzy. Gubernator wprowadził zasadę, że w Nowej Południowej Walii nie ma ziemi niczyjej. Odtąd cała ziemia należała do Korony i może być nabyta tylko od niej. W ten sposób pozbawił mocy prawnej wszelkie umowy nabycia ziemi od Aborygenów, które w sposób oczywisty były zaniżane. Bynajmniej jednak nie walczył o prawa Aborygenów. Aborygeni jeszcze przed II wojną światową byli zaliczani do fauny australijskiej.

Image Image

Image Image

Image Image

Image Image

W ten sposób dochodzimy do Royal Botanic Gardens, a tam są drzewa, które nie mieszczą się w kadrze.
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 15 Gru 2012, 19:03

Sir Richard Bourke został odznaczony Orderem Łaźni. Ten sam order otrzymali m.in. Paweł Edmund Strzelecki (ten od Góry Kościuszki, jako jeden z pierwszych cywili), gen. Maczek, gen. Anders, Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski.

Ogrody Botaniczne leżą nad Farm Cove - zatoką, w której w 1954 r. zakotwiczyła Elżbieta II jako pierwszy monarcha brytyjski odwiedzający Australię. Królowa zasadziła tu drzewo, choć nie wiem, jakim cudem nie mam jego zdjęcia, choć zdjęcie tabliczki upamiętniającej owszem. Być może drzewo okazało się byle jakie wśród tych olbrzymich figowców, ale najprawdopodobniej zanim się doczłapałam, to już wszyscy mi uciekli :?

Image

Image

Image Image

Image Image

Królewskie Ogrody Botaniczne to 30 ha zieleni, takie naturalne muzeum. Zostały założone w 1816 r. Jest tu masa drzew, bambusowe zagajniki, sukulenty i kaktusy. Tu założono pierwszą australijską farmę.

Drzewa naprawdę robią wrażenie. Żeby cokolwiek z nich zobaczyć, trzeba podejść bliżej, ale bliżej nie mieszczą się w kadrze. Konary potężne, a system korzenny imponujący.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

To jest zdjęcie drzewa Elżbiety II. Zosia je chwyciła. W relacji jest parę jej zdjęć, kilka Konrada, jeszcze pojawią się Lucyny i Rafała.

Image
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 15 Gru 2012, 19:53

Na terenie Ogrodów znajduje się Konserwatorium.

Image

Budynek miał być stajnią i służyć służbie obsługującej pobliski Government House, ale z powodu 25-letniego opóźnienia w budowie w ostateczności stał się miejskim konserwatorium muzycznym. Powodem opóźnienia była konieczność wysłania całej dokumentacji do Londynu w celu zatwierdzenia, ponieważ architekt Francis Greenway tak się rozszalał finansowo i zaprojektował budynek z takim rozmachem, że doszło do ognistego sporu między nim a gubernatorem.

W sąsiedztwie właśnie znajduje się Government House, kiedyś siedziba Generalnego Gubernatora.
Najpierw taka przybudówka, a potem budynek główny - jak zameczek.

Image Image

Image

Image

Gubernator rzeczywiście rządził stąd od 1845 do 1996 roku. Potem przeprowadził się nieopodal, jednak rok temu zapadła decyzja o powrocie z bardzo prostego powodu: skoro budynek został postawiony dla rządu, to rząd powinien tam siedzieć. Być może pomogły tej decyzji protesty społeczne. Jednak z powodu 15-letniego nieużywania jeszcze do tej przeprowadzki nie doszło.

Image

Image

I proszę - takie cudeńko od frontu - z odwrotną tarczą.

Image

Image

Image Image

Image Image

Image Image

Image

Image

Jesteśmy już w miejscu, skąd widać Operę, można też wypatrzyć Most Portowy i powoli idziemy w tamtym kierunku. Znaczy powoli :roll: Dla mnie i tak za szybko. Staram się nie patrzeć na nogi, bo zaczynają mi się wylewać z sandałków i tak czuję, że dojdę do Opery i padnę. Jest potwornie gorąco. Zaczynam tęsknić do polskiej jesieni.
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 15 Gru 2012, 22:14

Image

Operę oglądamy od tyłu. Wygląda ... dziwnie. Pomarańcza nam się rozpadła na cząstki. Ten najmniejszy kawałek z lewej to najdroższa restauracja w mieście. W środku sala koncertowa, z prawej opera i teatr.

Image

Image

Pierwsza fotka grupowa w wykonaniu Darka. Jak na żadnym zaćmieniu - to obrodziło w fotki grupowe. Blondynka z lewej w dolnym rzędzie, to nasza sydneyowska przewodniczka. Brakuje Jarka, który doleci za tydzień. Jak widać na zdjęciu (Wy to nie widzicie, ale ja to wiem ha ha) single rządzą 8)

Image

Już pora na Operę 8)

Image Image

Image Image

Image

Image

Image Image

Zatoka Port Jackson

Image Image

Image

Image

Image

Image
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 16 Gru 2012, 00:09

W 1957 roku szerzej nieznany duński architekt Joern Utzon pokonał 230 konkurentów w projekcie na kompleks teatralno-koncertowy w Sydney. Projekt od początku wzbudzał wiele kontrowersji. Niektóre gazety pisały o "trzech kurhanach pokrytych białą dachówką". Krytyka towarzyszyła budowie przez wszystkie lata.
Opera miała stanąć na dość wąskim terenie - półwyspie Bennelog Point i miała się odpowiednio prezentować nad zatoką. Większość architektów proponowała szeregowce, natomiast Utzon zaproponował coś zupełnie odmiennego.
Miał wtedy 39 lat. W ciągu 18 miesięcy miał przedstawić kompletny projekt. Już na tym etapie sprawa się przeciągnęła o kilka miesięcy, ponieważ zaczęły piętrzyć się problemy techniczne i konstrukcyjne. W marcu 1959 wbudowano kamień węgielny, ale kompletnych planów budowy nie było. Wiele problemów trzeba było rozwiązywać na bieżąco. Nie można było uzyskać rozległych płaszczyzn na dach. Dopiero obierając pomarańczę Utzon zauważył, że płaszczyzny można uzyskać rozbierając na części kulę. Zauważył też, że takie duże struktury można uzyskać z mniejszych elementów, które należy złożyć na miejscu nawlekając je na liny jak korale i spajając betonem.
Białe dachówki okazały się płytkami ceramicznymi, które nie wymagają czyszczenia.

Image

Image

Te pomysły okazały się zbyt ekscentryczne. Rozpoczęły się ataki ksenofobiczne, tym bardziej, że budowa się przedłużała i rosły koszty. Narastał też konflikt między Utzonem a wykonawcami. W 1965 roku wmieszała się w to polityka, bo wybory w Nowej Południowej Walii wygrali liberałowie pod hasłem "zrobić porządek z Operą". Nowy minister zarządził audyt i wobec takiego braku zaufania Utzon złożył rezygnację. W kwietniu 1966 wyjechał na zawsze z Australii. 6 lat spędził na budowie, a budowano Operę jeszcze 7 lat. Kosztowała 102 miliony dolarów, choć większość kosztów wygenerował Utzon. Opera miała pierwotnie być ukończona w 1963 i kosztować 7 milionów. W jej finansowaniu wydatnie pomogli obywatele australijscy, ponieważ zorganizowano krajową loterię.

Nie zaproszono Utzona na otwarcie Opery. Dopiero po latach otrzymał Doktorat Honoris Causa i Order Australii. 46 lat po zaprojektowaniu gmachu Utzon otrzymał Nagrodę Pritzkera - architektonicznego Nobla. W latach 50-tych ubiegłego wieku panowały proste, kubiczne formy, Utzon zaproponował coś na tamte czasy zupełnie nowatorskiego, stąd i trudności w budowie. W 2007 roku Operę wpisano na listę UNESCO, a rok później Utzon zmarł w wieku 90 lat.

Image

Szkielet dachu waży 161 tyś. ton. i podtrzymuje go kabel długości 350 km. Na dachu leżą szwedzkie, antygrzybicze płytki ceramiczne. W gmachu jest 5 sal. Najwięcej osób 2700 wchodzi do sali koncertowej. Są tam również największe kurtyny świata. Sufit i ściany są pomalowane na czarno, by nie odciągały uwagi od sceny.

Widok z jednej strony:

Image Image

..i z drugiej strony:

Image

Image

Te budynki na nabrzeżu to dawne magazyny w dzielnicy The Rocks. Zbudował je Szkot Robert Campbell handlując indyjskimi towarami. Jako jedyny kupiec australijski przełamał monopol Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Budynki są oryginalne. Obecnie są tam restauracje.

Image

Wchodzimy na jakiś poboczny poziom - tylko do toalety.

Image Image

Czuję, że to już koniec mojej wytrzymałości. Siadam i nalepiam plastry, ale nie wiem, jak wstać. Stopy przeraźliwie bolą. Jutro wejście na most, a ja nie umiem chodzić :( Ba, nie wiem, jak wytrzymać do końca dnia.
Jeszcze rzut oka na ów most. Tak właśnie będę wchodzić.

Image

Image

Zwróćcie uwagę na te prawie pionowe schody (z poręczą). To najtrudniejszy moment do wejścia, a jeszcze bardziej do zejścia. Takich podejść są 4. To chyba nawet nie te schody, te do wspinaczki są jeszcze bardziej strome. Będzie widać je na innym zdjęciu. Na razie idziemy w kierunku przystani Cirqular Quay, bowiem czeka nas rejs promem po zatoce i lunch w bawarskiej knajpie w Manly. Ale najpierw będę całować się z Aborygenem!
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

Postacubenes | 16 Gru 2012, 00:13

Aniu po rewizji Twojej fotorelacji czuję się, jakbym tam był :)
GSO 16".CELESTRON 10".5".refr.127/1200.120/600.EQ-5.
Brandon8.ultima7,5.12,5.18.30.U.O.4.5.6.7.9.12,5.LVW5.8.13.17.22.42.AXIOM 34.SW-UWA 7.9.13.pl 9.20.25.gso 30.ultima 2x.
Lumicon 2" H-BETA.OIII.UHC
świadczę usługi wykończenia wnętrz.
Awatar użytkownika
 
Posty: 2956
Rejestracja: 17 Gru 2006, 18:59
Miejscowość: Kochanowice

 

PostAnka_U | 16 Gru 2012, 03:16

Cirqular Quay leży między Operą a Mostem Portowym, dokładnie w City - businesowej dzielnicy Sydney. Stąd odpływają promy wycieczkowe. Pełno tu ludzi. Przy promach wręcz tłok. No i proszę - siedzą i zarabiają.

Image

Aborygeni zamieszkują głównie słabo zaludnione i nieurodzajne obszary Australii Zachodniej, Queenslandu i Terytorium Północnego. W sumie jest ich niewiele. Szacuje się, że ok. 200-250 000 czyli 1% ludności całej Australii, może trochę więcej. Nie sposób ich nie zauważyć. Nawet nie myślę o tych malunkach odpędzających złe duchy, ale urodę mają charakterystyczną (może raczej brak urody :? ) Są czekoladowo-czarni i... okropnie brzydcy. Tu w Sydney weszliśmy tylko na tę grającą grupę, w Cairns paru/parę Aborygenów dało się zauważyć na ulicy. Trudno się asymilują. A właściwie nie asymilują się w ogóle.

Aborygeni dopiero w latach 60 XX wieku zostali wykreśleni z Księgi Flory i Fauny. Prawa wyborcze otrzymali w 1984 r. Przez wiele lat polowanie i zabijanie Aborygenów było legalne. Strzelano do nich jak do kangurów. Byli wypierani z żyznych terenów w głąb lądu.

Nasza przewodniczka nie ma o nich dobrego zdania. Mówi, że pobierają zasiłki, piją w rezerwatach i nic nie robią. Skoro tak ich traktowano, pozabierano im tereny, może to i państwo jest odpowiedzialne za taki stan rzeczy. Być może nie potrafią się odnaleźć w nowej cywilizacji. A może to i wygodne, skoro dostają potrzebne minimum zupełnie bez wysiłku.
Niewątpliwie rząd australijski ma wiele grzechów na sumieniu wobec tych ludzi, zwłaszcza jest odpowiedzialny na praktyki "skradzionego pokolenia". W latach 1900-1970 odebrano Aborygenom ok. 200 000 dzieci - w celach asymilacji. Niektóre przymusowo, niektóre wykradano, niektóre oddano dobrowolnie. Dzieci trzymane były w internatach, część została zaadoptowana przez białych. Dopiero w 2008 roku premier rządu przeprosił za lata prześladowań, w tym za skradzione pokolenie.

Szacuje się, że rodziny aborygeńskie straciły 30% dzieci. Zabierano je np. podczas pobytu w szpitalu. Rodzicom mówiono, że dziecko umarło. Ta tzw. white Australia policy (polityka na rzecz białej Australii) miała doprowadzić do "rozbielenia" Aborygenów i całkowitego ich wymarcia. Wiadomo, że dzieci były bite, molestowane, dręczone w domach i szkołach. Wiele weszło w konflikt z prawem i nałogi.
W latach 80-tych ruszyło śledztwo i rozpoczęła się walka o zachowanie kultury aborygeńskiej. Nadano im prawo do głosowania i posiadania ziemi. Raport ze śledztwa ukazał się w roku 1997 i po nim świat australijski ruszył z przeprosinami - instytucje i osoby prywatne. 26 maja 1998 r. w całej Australii odbył się Pierwszy Krajowy Dzień Przeprosin, w którym wzięło udział ponad milion Australijczyków. Rok później przez Most Portowy przeszło około 400 tysięcy osób, nad którymi latały samoloty wypisujące kolorowymi dymami słowo „sorry”.
W 2001 r. Jan Paweł II wystosował przeprosiny za zło wyrządzone przez organizacje i społeczności katolickie.
Ostatnią instytucją, która przeprosiła, był rząd australijski. Wcześniej tego nie zrobiono z obawy przed pozwami o odszkodowania i wychodząc z założenia, że rząd nie ma obowiązku brać na siebie odpowiedzialności za błędy swoich poprzedników.

Zdecydowana większość Aborygenów żyje w nędzy. Wielu w alkoholizmie. Odsetek molestowanych dzieci w tej społeczności jest 6-krotnie większy niż w miastach. Żyją w małych, przeludnionych chatkach bez prądu i wody. Częściej popadają w konflikt z prawem, częściej chorują i szybciej umierają. W 2007 roku władze wydały absolutny zakaz spożywania alkoholu we wioskach aborygeńskich oraz rozpowszechniania pornografii. Obcięto zasiłki, żeby nie były wydawane na alkohol. Spotkało się to ze zdecydowanym sprzeciwem Aborygenów.

Tak więc trafiamy na Cirqular Quay na grupkę Aborygenów pracujących. Nasza przewodniczka wrzuca im kilka monet i mówi, żebyśmy lecieli zrobić sobie fotkę. Nie trzeba mi dwa razy powtarzać. Hop i jestem już koło Aborygena.

Image

Dostaję dwa patyki do stukania i mam grać. Więc gram :) Aborygen pyta, skąd jestem. "From Poland"."Ahaaa" jakoś tak mówi po angielsku. Jeszcze chcę dla jasności powiedzieć, że absolutnie nie z Holland, tylko z Poland między Rosją a Niemcami, ale zdaję sobie sprawę, że on naprawdę nic nie wie o Europie. Ma u góry jednego zęba i mówi, że mnie kocha, i całuje mnie w policzek. Myślę i myślę "teraz albo nigdy" i też go całuję. Wszyscy mamy radochę.

Trochę okupuję to miejsce, ale granie z Aborygenem w jednym bandzie bardzo mnie kręci.

Image

Image

Idę tylko dlatego, ze prom czeka!
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 16 Gru 2012, 18:05

Na promie wszyscy chcą być na zewnątrz. Na zewnątrz szybko brakuje miejsc siedzących, więc stojący zasłaniają siedzącym. Nie wiem, co lepsze, bo z chęcią bym usiadła, ale nic bym nie widziała. Ten pół godzinny rejs spali nas po raz pierwszy. Jakiekolwiek ruchy na promie są niemożliwe.

Image

Image

Image

Mijamy Muzeum Sztuki Współczesnej w budynku w stylu art deco. Tu są prace Andy Warhola.

Image

Myślę, że te strome schody na Moście lepiej widać na tym zdjęciu, bo to będą te zaraz koło pylonu. Pamiętam, że wychodziłam koło tej budki na łuku. Schodzenie było z drugiego łuku, stoi tam grupka ludzi i budki nie ma.

Image

Trzeba powiedzieć, że Sydney ładnie prezentuje się od strony wody.

Image

Image

Image

Fort Denison - stare więzienie. W 1796 r. powieszono tam człowieka skazanego za morderstwo. Wisiał 3 lata - ku przestrodze. Jeszcze wtedy tej wieży nie było. Wzniesiono ją 50 lat później. Codziennie o 13 oddawana jest salwa z działa. Wystrzał służył marynarzom do regulowania chronometrów.

Image

Image Image

Image Image

Image Image

Image

Widok w kierunku Morza Tasmana. Tu jest wyjście z zatoki Port Jackson na Ocean Indyjski.

Image

Płyniemy 11 km do Manly. To jest dzielnica Sydney, głównie plażowa. Mamy tam lunch w bawarskiej knajpie.

Image Image

Pytanie - jak oderwać nogi od pokładu?
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 16 Gru 2012, 21:11

Image Image

Ok, nogi daje się oderwać, bo przecież nie zostanę. Na szczęście restauracja jest niedaleko.

Image Image

Image Image

Podobno jest 26 stopni, ale Słońce pali niemiłosiernie. Po solidnym, niemieckim obiedzie idziemy przejść się na plażę, żeby trochę popatrzeć na Manly.

Image Image

Image Image

Prom powrotny jest za godzinę czyli o 15. W tym momencie już wiem, że dzisiejsze zwiedzanie już dla mnie się skończyło. Mamy jeszcze w planie dzielnicę Chinatown i The Rocks, i żałuję bardzo, bo to dzielnica starych magazynów i starych knajp, ale z bólem stwierdzam, że dalsze moje zwiedzanie nie ma sensu. Po pierwsze zaczynam opóźniać wycieczkę, po drugie myślę tylko o tym, żeby zdążyć, po trzecie za chwilę zacznę marudzić, a po czwarte nogi najzwyczajniej wymagają opatrzenia. Nawet nie mogę podejść na brzeg, by zanurzyć nogi w Morzu Tasmana - łączniku dwóch oceanów.

Image

Plaża Bondi w kształcie półksiężyca. Podobno woda nie za ciepła.

Image

Image

Image

W drodze powrotnej na deptaku przygrywa sympatycznie orkiestra dęta.

Image

Image Image

Image

Image

Nawet nie pamiętam powrotu. Siadam w środku i trochę przysypiam. Potem tylko staram się nie stracić z oczu mojej grupy przy wysiadaniu i oznajmiam, że wracam do hotelu :cry:

Już mi wtedy lepiej, bo mogę iść w swoim własnym tempie.
Skład boys-bandu się zmienił :) Jakby bardziej urodziwy.

Image

Wchodzę w City i wspinam się po ulicach. Styl wiktoriański wymieszany z nowoczesnością. Jutro jeszcze bardziej to wyjdzie.

Image Image

Image Image

Image Image

Image Image

Image

Budynek z lewej to piaskowiec Lands Department Building. To tu zapadały decyzje o podziale ziem. Zasłużeni dla podziału doczekali się posągów w niszach. Parę miejsc jeszcze jest pustych :) Z prawej Ratusz z salą balową i kinem.

Image Image

Image

Image Image

Królowa Wiktoria na tle figowców.

Image

Na ulicach bywają takie ścieżki rowerowe, wyraźnie wyodrębnione.

Image Image

Image Image

W pokoju jeszcze biję się z myślami, czy nie zadzwonić do koleżanki mieszkającej w Sydney, ale marny dzisiaj ze mnie kompan.
O 18 zasypiam. Trochę potem w nocy pogadam z Halinką i nie pozwolę jej zasnąć do 1, ale generalnie mam dużo godzin na wypoczynek.
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 16 Gru 2012, 22:28

Jeszcze parę fotek z tego, co mnie nie było.

Image

Image Image

Image

Image

Najstarszy budynek w mieście - Cadman’s Cottage z 1816 roku. Najpierw mieszkał tu sternik gubernatora, potem rezydowała straż wodna. Sternik John Cadman był koniokradem-skazańcem, wprowadził się do domku po ułaskawieniu. Jego żona Elizabeth była zesłana 7-letnim wyrokiem za kradzież szczotki do włosów.

Image
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 23 Gru 2012, 01:55

5 listopada - dzień 4

Rano jak zwykle śniadanie kontynentalne z widokiem na ulicę. A tam wszyscy w japonkach. Gorąco.

Image

Nie daję rady upchać stóp w żadne buty. Kumacie? Przyjechałam na zwiedzanie i zero możliwości. 6 par różnego rodzaju obuwia i nic. Jedyne buty, to tenisówki, które wrzuciłam na końcu tylko dlatego, że są lekkie. Są w miarę rozciągliwe, ale niestety z gumy też, więc nie przepuszczają powietrza. To są moje 2 najgorsze dni w Australii - ten i wczorajszy. Tenisówki mają to do siebie, że nie mają obcasów, więc łydki doznają katuszy. Chodzę jak kaczka. Stopy ściśnięte bez oddechu. Boże, gdzie ten listopad :roll: A wieczorem muszę wejść na most, do czego przygotowywałam się przez 9 miesięcy pedałując na rowerku i ćwicząc kolana.

No, dobra, tak czy siak idziemy w kierunku Sydney Tower przez Hyde Park mijając ibisy, uczniów na trawie i wchodząc w City - w to pomieszanie nowoczesności i wiktorianizmu. Idziemy do Harbour Darling, potem monorail, akwarium i lunch w Sydney Tower. Ładne to Sydney.

Image Image

W Australii można chodzić po trawnikach. Zawsze i wszędzie. Mam wrażenie, że wynika to z tego, że tych trawników nie sposób utrzymać w tym klimacie. Bardzo często wyglądają jak ściółka w lesie, często są powycierane lub podmokłe. Trawa na nich też jakaś inna niż nasza.

Image Image

Na samej górze widać skywalk - taki wystający balkon. Ma przeszkloną podłogę. Niestety, mimo że jestem pewna na 1000%, że miało to być w programie, nie udaje się nam tam wejść.

Image Image

Image Image

A w Australii święta.

Image Image

Image Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image Image

No i dochodzimy do Queen Victoria Building. Imponujące gmaszysko - najelegantsza galeria na świecie.
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

PostAnka_U | 24 Gru 2012, 02:59

Image

Bynajmniej nie ja wymyśliłam to określenie o elegancji. I gdyby nasz przewodnik - Darek z Sydney - był lepiej przygotowany, na pewno zdjęć byłoby więcej, a tak przelatujemy galerię z lewa na prawo nie koncentrując się na pięknych i bogatych detalach.

Queen Victoria Building (QVB) to utrzymana w romańskim stylu konstrukcja z 1898 r. z akcentami art deco. Kiedyś był tu targ żywności, obecnie znajduje się centrum handlowe. Detale są oryginalne np. zdobiące dach posągi (część zdjęć Rafała P.) Długość QVB to 190 m, szerokość 30 m. Jest tutaj list królowej Elżbiety II do obywateli miasta, który ma być odczytany dopiero w 2085 roku.

Image

Image

Image

Image

Image

Budynek został nazwany "najpiękniejszym centrum handlowym na świecie" przez Pierre'a Cardin. Kopuły są z miedzi, a sufit jest przeszklony.

Image Image

Image

Image

Image

Image

Image

Targ zamknięto pod koniec I wojny światowej, a w latach 50-tych pojawiły się projekty rozbiórki QVB. Mimo to obiekt przetrwał i w 1986 otwarto go na nowo. Renowacja pochłonęła 75 mln AUD. Jest tutaj ok. 200 sklepów. Całość robi wrażenie :shock:
Pytamy panią sprzedającą kapelusze, czy wie, że w Australii będzie zaćmienie. Nie wie. Sprzedaje kapelusze na jutrzejszy wyścig Melbourne Cup. Oni tu wariują z kapeluszami tak jak Angole w UK. Rzeczywiście wczoraj słyszałam, że książę Karol przyleciał, ale miałam nadzieję, że zainteresował się zaćmieniem. Teraz pani wyprowadza mnie z błędu, bo Karol ma być tylko na wyścigach. To są wyścigi konne rozgrywane w pierwszy wtorek listopada co roku od 1861. A właściwie tylko jeden wyścig na dystansie 3200 metrów - na tym dystansie najbardziej prestiżowy. Ja nie mogę - lecieć 30 godzin na jeden wyścig :shock: Ten pierwszy wtorek jest świętem publicznym i całe życie w Australii zamiera na 3 minuty.

W galerii z sufitu zwieszają się 2 zegary. Po lewej Great Australian Clock ze scenami historycznymi (Aborygeni, kapitan Cook, II wojna światowa), po prawej zegar z makietą zamku Balmoral (letnia rezydencja królowej) nad kopią Big Bena (co godzinę kuranty).

Image Image

Więcej zdjęć tutaj: http://mojesydney.blogspot.com/2012/07/ ... torii.html Warto zerknąć.

Przy wejściu stoi olbrzyyyyyyyyymia choinka.

Image Image

Image Image

A przed wejściem zasiada na cokole sama królowa Wiktoria. Posąg zaginął w 1947 sprzed irlandzkiego parlamentu i znaleziono go dopiero w 1983 r. w jakiejś wiosce. Stanowi dar rządu irlandzkiego.

Image Image
"Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dosyć."
Turcja 2006, Syberia 2008, Chiny 2009, Australia 2012, Szkocja 2015, Idaho 2017, przede mną Meksyk 2024
Awatar użytkownika
 
Posty: 3026
Rejestracja: 09 Sie 2006, 00:40

 

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 12 gości

AstroChat

Wejdź na chat