13 sierpnia, środa, dzień dziewiętnasty
Babuszek na peronach coraz mniej a w Tiumenie w ogóle ich nie ma. Pozostają zakupy w sklepiku, postojów też coraz mniej.
Tiumeń to pierwsze miasto założone na Syberii, pół miliona mieszkańców, rejon łagrów.
Podróż wcale nie jest nudna. Tym bardziej, gdy jest wpisana w urlop i wiadomo, że trzeba ją odbyć. Można się wyspać, pograć w karty (byli tacy, co grali z Rosjanami w tysiąca, co skończyło się wypiciem morza piwa ), zapolować na żarcie, pochodzić po ludziach i pogadać. Jakoś ten czas leci.
W naszym wagonie jest trochę dzieci. Dwoje 2-latków Wowa i Serioża są dokładnie naprzeciwko, więc siłą rzeczy jest nam pisane zawarcie z nimi bliższej znajomości. Chociaż zrozumienie brzdąców uczących się dopiero mówić i to po rosyjsku, to nie lada wyczyn Doczekam się dwóch całusów od Serioży (ten w środku) i nawet powie "zegarek" po polsku.
Zawsze w każdym wagonie jest samowar z gorącą wodą. Nie ma problemu, by zrobić sobie kawę.
Trochę nie wierzyłam, że da się żyć w pociągu, ale da
Obawiałam się tego wspólnego przedziału i warunków sanitarnych, ale nie ma czego się bać.
Umywalka jest niewielka, wręcz malutka. Te kurki nie działają. Żeby poleciała woda, należy jedną ręką naciskać od spodu na wylot, a drugą się myć. Przerwanie naciskania to koniec dopływu wody, więc umycie głowy, gdy w dodatku wali się nią o lustro, to wyczyn miesiąca.
Włożenie nogi do umywalki też najławiejsze nie jest, zwłaszcza jak ma się 161 cm i pociąg trzęsie. Ale to i tak luksus w porównaniu z tym, co było na Olchonie, gdzie wody prawie nie było.
Korzystanie z sedesu to jest dopiero poezja. Na tej muszli stalowej stawia się nogi.
O sanitariatach w Rosji pewno dużo i wesoło można pisać. Najczęściej trafialiśmy po prostu na wychodki. Na dworcach też - dziura w podłodze.
Dosyć śmiesznie to wyglądało, bo dworce z marmuru, a kibelki z drewna.
Tu w Irkucku (chyba nikt tam nie rozumiał naszego rozbawienia), kibelki stały dookoła
A tu na dworcu w Nowosybirsku (po schodkach)
Za to w transsibie toalety są na uboczu i są normalnie zamknięte!
Z powrotem nikt już raczej Syberii nie fotografuje. Łapię jednak początek jesieni.
Za Jekaterynburgiem kierujemy się na Perm. To już jest Europa. Za tym miastem stoi obelisk umownie wyznaczający granicę między kontynentami. Mijamy go w pędzie, ale komuś udaje się ustrzelić fotkę.
Wieczorem oglądamy przepiękny zachód Słońca. Niestety, zdjęcie nie jest w stanie oddać kolorów nieba, zresztą najpiękniejszy spektakl zaczyna się wtedy, gdy siedzimy już w pociągu i nijak nie idzie przez szybę tego uchwycić. Niebo płonie wszystkimi odcieniami od żółtego poprzez pomarańcz do krwisto purpurowego. Widocznie dla Rosjan to też jest niecodzienny widok, bo rzucają się do okien.
Jutro będziemy w Moskwie.
Uff... niespodzianek dla mnie ciąg dalszy.