Gdyby nie fakt iż powrót dla mnie okazał się mniej korzystny, wizyta u Robiego w zakurzonym lesie była ok. Ale w drodze powrotnej z nienacka znalazłem się na kolizyjnej z pewnym dużym lokalnym zwierzątkiem. Błotnik w drzazgi poszedł, zmarszczony i pytający wzrok małżonki lekko odłożył zakup ładniejszych szkiełek na rzecz doprowadzenia podstawy mobilnej teleskopu do stanu używalności.
Maro - ładne fotki, o takich mogę tylko pomarzyć dużo detali. Rozgryzam właśnie jak owoce mojego pstrykania można obrobić by takie detale wyciągnąć.