Wczorajszego dnia,pogoda była ładna,słoneczna, dawała nadzieję na ponowne zaspokojenie głodu widokami nieba późnego lata i drogi mlecznej lejącej się przez niebo, niemal po horyzont.Telefon od Wojtka ,szybkie uzgodnienie planu i już lekko po 22 meldujemy się na miejscu w Parzęczewie zadziwiając 2 młode sarenki . Niebo ciemne, milky way widoczna od razu po wyskoczeniu z auta więc myślę " lipy niema, jest dobrze" . Rozstawiliśmy teleskop 120/600 SW , na maskę polecał tablet ze Stellarium i 2 lornetki, mój klasyczny podręczny Nikon 10x50 i Wojtkowy Sky Guide 15x70. Tyle tytułem przydługiego, ale mam nadzieję ,że nie nudnego wstępu
Zaczynam od klasyków, Chichotki , znane stare znajome ale jak zawsze miło je widzieć , po chwili przeskok na m34, m52,tu troszkę tabletem się wspomogłem, dawno nie widziałem tej gromadki, ale po chwili już jawiła się w lornetce jako wyraźna kulista mgiełka. W międzyczasie Wojtek walczył z teleskopem w trafieniu na Veila wschodniego , a ja ? No cóż, zostałem niewzruszony i dalej skakałem po niebie, andromeda z galatykami satelickimi, widok zacny oraz wdzięczny dla takiego niepozornego instrumentu jakim jest lornetka, muszę kiedyś przysiąść na dłużej ze statywem.
Następnie Herkules, m13,m92 przeskok do Strzaly ,szybko m71, m27 , w Lutni m56. Tyle rozgrzewki, zabieram się za Veila, zmotywowany ostatnią porażką, dobrze teraz znając układ nalotu, po parunastu minutach, jest ! Widoczny uśmiech, o dziwo, w zenicie dosyć dobrze widoczny.Wojtek też trafił, widok potwierdzony . Tej nocy sporo spadających meteoroidów. Po około 1,5 godziny niebo nieco się popsuło, ale walczymy, hantle w teleskopie, troszkę razem lornetkujemy wraz z komunikacją głosową naprowadzam kompana na m81/m87
. Długo nie czekaliśmy a niebo się zasnuło od chmur, pakowanie,dojazd , to był dobry, spontaniczny wypad,niebo niezłe, ale spora wilgoć troszkę psuła klarowność,mimo to, wyjazd udany i sporo wnoszący
Dobre zaplanowanie i towarzystwo Wojtka zrobiło wypad , no i Veil dorwany