W tym tygodniu mam przyjemność zaproponować aż ... siedem obiektów, stłoczonych na obszarze o średnicy kilku minut kątowych. Ale niestety, w tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu – do obserwacji niezbędne będą teleskopowe monstra o minimum kilkunastocalowej aperturze... Na szczęście coraz większa rzesza miłośników astronomii ma dostęp do takich sprzętów, posiadając je w swoim arsenale czy też korzystając z metody "na sępa", poczas jednego z licznych zlotów.
Cześć z Was zapewne wie już, o jaką grupkę chodzi – oczywiście, na warsztat wędruje Septet Copelanda, odległy o jedyne 480 milionów lat świetlnych.
Co to septet – z grubsza wiadomo, ale kim u licha był pan Copeland?
Ralph Copeland (1837-1905) to trzeci Królewski Astronom Szkocji. Zanim jednak dochrapał się tej funkcji, w latach 1871-1874 pracował jako asystent w obserwatorium Williama Parsonsa (lorda Rosse) w Parsonstown w Irlandii. Miał tam dostęp do największego ówcześnie istniejącego teleskopu – siedemdziesięciodwucalowego reflektora nazywanego "Lewiatanem" (geneza jego nazwy jest chyba dość oczywista...). Właśnie z jego użyciem, w kwietniu 1874 roku dokonał okrycia nieznanych wcześniej galaktyk, popełniając jednak omyłkę w oznaczeniu ich pozycji. Błąd ten powielił następnie J. Dreyer podczas wpisu do New General Catalogue. W rezultacie astronomowie dość długo mieli spory problem z prawidłowym zlokalizowaniem grupy, a galaktyki były traktowane jako obiekty "nonexistent". Jak pewnie wiecie, pomyłek i powtórzeń w katalogach NGC/IC jest sporo...
A skoro jesteśmy już przy katalogu NGC to warto wspomnieć, że R. Copeland odkrył aż 35 obiektów w nim uwzględnionych.
Septet został też ujęty w katalogu zwartych grup galaktyk Paula Hicksona – pod numerem 57 oraz w katalogu Arpa – jako Arp 320. Hickson zanotował, że: " (...) Redshifts have been measured for 7 members, and are all found to be accordant. The small compact galaxy NGC 3754 interacting with the bright spiral NGC 3753 is a radio and infrared source."
Jako ciekawostkę dodam, że galaktyce spiralnej NGC 3746 (oznaczonej też jako Hickson 57b) wybuchły supernowe: 2005ba oraz 2002ar (typ Ia), która to osiągnęła maksymalną jasność 16.5mag.
Źródło: http://www.sky-map.org
Tyle suchych faktów, pora na starhopping, który zaczynamy od Deneboli (β Leo); następnie odbijamy 5,5 stopnia na północ, odnajdując gwiazdkę 92 Leonis (5mag). Od niej już tylko przysłowiowy rzut beretem (przy czym rzucamy owym nakryciem głowy w kierunku północno - zachodnim) do grupki trzech gwiazd o jasności 8-9mag; w ich pobliżu odnajdziemy nasz cel.
Równie dobrze można spróbować podejścia od gwiazdy Zosma (delty Leonis) - kwestia indywidyalnych preferencji.
Septet jest skupiony - oczywiście pozornie, z perspektywy ziemskiego obserwatora - wokół gwiazdki oznaczonej jako TYC1440-2012-1 (nieco słabszej od 12mag).
Mapy wygenerowane by Rokita (w oparciu o katalog SAC)
Poniższe zestawienie uwzględnia jasności i rozmiary poszczególnych członków grupy:
NGC 3745 15.2mag 0.4'x0.2'
NGC 3746 14.2mag 1.1'x0.5'
NGC 3748 14.8mag 0.8'x0.3'
NGC 3750 13.9mag 0.9'x0.5'
NGC 3751 13.9mag 0.9'x0.4'
NGC 3753 13.6mag 1.9'x0.5'
NGC 3454 14.3mag 0.6'x0.4'
Pierwszy raz dopadłem Septet dwa lata temu, mając do dyspozycji Taurusa o aperturze 330 mm; dostrzegłem wówczas jego "główną" część złożoną z galaktyk NGC 3750, 3753 i 3754, które przy powiekszeniu ok. 187x zlewały się w jedną całość oraz położone tuż obok NGC 3746 i 3751. Na pewno nie wyłuskałem NGC 3745, a co do numeru 3748 – zastrzelcie mnie, ale naprawdę nie pamiętam...
Z użyciem szesnastocalowca o Septet zahaczyłem dwukrotnie: wiosną 2014 roku i niedawno, podczas ubiegłotygodniowych obserwacji na Przełęczy Rydza – Śmigłego. Różnica względem "trzynastki" nie była może kolosalna, jednak dzięki stosownej aperturze i Delosowi 8 mm (pow. 225x) oraz Pentaxowi XW 7 mm (pow. 257x) wiem już, że Septet to septet. Czy było łatwo? Bynajmniej, recepta na sukces to cierpliwe "wyzerkiwanie" poszczególnych galaktyk. Centralna cześć grupy przez większość czasu nadal zlewała mi się w jedną całość, a rozdzielenie jej trzech składników było możliwe jedynie momentami. Najwięcej problemów sprawiała oczywiście NGC 3745, wyglądająca jak bardzo słaba, nieco rozmyta gwiazdka. Tutaj przydałoby się nprawdę duże lustro (20 cali i więcej) oraz powiększenie w okolicy 300x.
Teoretycznie w polu widzenia jest jeszcze galaktyka PGC 36010, ale to słabizna o niewielkich rozmiarach kątowych (ok. 0.35' x 0.28'). Nie mam pewności, czy da się ją dostrzec przez amatorskie teleskopy (choć nie wykluczam, że koledzy zza Wielkiej Wody wyłowili ją przy użyciu jakiegoś trzydziestocalowego dobsona, podczas starparty gdzieś na teksańskim zadupiu...).
Poniższy szkic - zaczerpnięty z "The Night Sky Observer's Guide" - odzwierciedla widok w teleskopie 18.5 cala (jak widać, PGC 36010 nie została na nim uwzględniona).
Jak słusznie zauważył Tom Trusock w jednym z artykułów z cyklu "Small Wonders" - "(...) wstrząs nie wynika z tego co i jak widać, lecz raczej ze zrozumienia czemu właśnie się przyglądamy".
Kręcą Cię ekstrema obserwacyjne? Jeśli tak to spróbuj i daj znać, jak poszło!
PS Już po napisaniu tego tekstu zerknąłem na deepskyforum.com i okazało się, że chłopaki (a konkretnie Uwe Glahn) też wpadli na pomysł, by z Septetu zrobić
Object of the Week
Polecam, to ciekawa lektura, wyjaśniająca delikatną kwestię widoczności dziewięciu (!) galaktyk w teleskopie o aperturze 27 cali - prócz PGC 36010 dochodzi jeszcze 2MASX J11373896+2202269 (PGC 169872).