Obiekt tygodnia 17.11.2019 NGC 278

Postlukost | 18 Lis 2019, 12:06

Długo zastanawiałem się co dziś zaserwować – tak, by każdy był zadowolony. Owszem, przyznaję, ostatnie obiekty – dedykowane dla wielkopowierzchniowych niutków - łatwe nie były, ale z drugiej strony lorneciarze czy inni małoaperturowi mogliby się wreszcie choć trochę uaktywnić.
Dzisiejszy cel jest na tyle jasny, że spokojnie mogą się za niego brać posiadacze średnich i większych dwururek, a z drugiej strony ma też coś do zaoferowanie miłośnikom dużych luster – ale o tym za chwilę.
Jeśli chodzi o starhopping, to trudno wyobrazić sobie mniej skomplikowaną ścieżkę dojścia. Namierzamy Messiera 31 w Andromedzie, następnie – na północ od galaktyki – trzy ułożone w rządku, widoczne gołym okiem gwiazdki o jasności od 4.5 do 5.6 mag (o Cas, HD 4142, π Cas), a resztę wyjaśni nam pierwszy z brzegu atlas. Na zachód od wspomnianej trójki gwiazd znajdziemy wchodzące w skład Grupy Lokalnej engiece 185 (łatwiejsza) i 147 (spora, ale francowata, bo o niskiej jasności powierzchniowej, dość trudna do usidlenia w aperturach poniżej 100 mm). My odbijamy jakieś 2 stopnie na wschód, szukając jasnej, zwartej, niewielkiej plamki.
NGC 278 to już nie Grupa Lokalna, a obiekt znacznie bardziej odległy (ok. 38 milionów lat świetlnych). Dochodzi tam do bardzo intensywnych procesów gwiazdotwórczych, przy czym – co jest dość niezwykłe – nowe, gorące gwiazdy rodzą się w wewnętrznym pierścieniu o średnicy ok. 6500 lat świetlnych, zaś galaktyczne obrzeża są pod tym względem znacznie spokojniejsze. Przypuszcza się, że numer 278 "skanibalizował" jakąś mniejszą, zasobną w gaz galaktykę. W przestrzeni NGC 278 jest dość odizolowana – jej najbliższa sąsiadka to karłowata UGC 672 i nic nie wskazuje na jakąkolwiek trwającą interakcję między nimi.

Image

źródło: https://www.spacetelescope.org/images/potw1641a/

Nasz cel został odkryty przez Williama Herschella w grudniu 1786 r. W XIX stuleciu wziął go na warsztat William Parsons (lord Rosse), z pomocą swego słynnego Lewiatana dopatrując się w obiekcie spiralnej struktury.
Ok, doszliśmy do sedna sprawy. Wszystko byłoby fajnie, bo jasność (10.7mag) i wysokie położenie nad horyzontem sprzyjają szczegółowym obserwacjom galaktyki. Problem tkwi gdzie indziej – jej średnica to tylko ok. 2 minuty łuku. Niewiele, prawda? W teleskopie 300/1500 jakichś śladów "zawirowania" dopatrzyłem się przy pow. ok. 200x. Z tego co pamiętam, widokom daleko było jednak do oczywistości, niemniej tak coś kojarzę, że obserwowałem wtedy z Panasem na Przełęczy Knurowskiej i Marek też nabrał podejrzeń co do paczania na "zakręconą" mgiełkę. Sytuacja nieco zmieniła się kilka tygodni temu, gdy do pracy zostało zaprzęgnięte lustro 350 mm, Pentax 7 mm i barlow 2.25x. Wynikowe powiększenie (ponad 450x) pozwoliło ujawnić z całą pewnością ulotne pojaśnienia w halo rozciągającym się wokół jądra, dające mocne, hmm, poczucie istnienia zakrzywionych ramion - choć nadal przydałoby się więcej apertury (powerku zresztą też). O dziwo, w okularze nie było specjalnie ciemno, bo jasność powierzchniowa galaktyki jest naprawdę spora. Gdyby mieć do dyspozycji teleskop o średnicy nie kilkunastu, lecz kilkudziesięciu cali (jak koledzy zza Wielkiej Wody) można by nawet sprawdzić, dlaczego bywa określona jako "ninja star". ;)
Dobra, zejdźmy do cali trzech czy czterech. W mojej lornecie 25x100 galaktyczna plamka jest oczywista, choć o jakiejkolwiek strukturze można oczywiście zapomnieć. Bino 70 mm też z pewnością da radę (choć nie pamiętam, bym próbował). Jeszcze mniej? Nie wiem, ale przy kolejnej okazji wyjmę z bagażnika 12x56 i sprawdzę, czy coś widać.
Niezależnie jednak od tego, czy z pomocą lornetki chcesz sprawdzić jakość swego nieba, sprzętu i oczu, czy jako użytkownik sporego dobsa pójdziesz w ślady lorda Rosse – koniecznie spróbuj i daj znać jak poszło!
 
Posty: 998
Rejestracja: 28 Lis 2009, 20:10

 

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 10 gości

AstroChat

Wejdź na chat