Pocztówka z Australii
Lipiec to jak wiemy w Australii zima. Jednak w przeciwnieństwie do mieszkańców RPA którzy wakacje letnie mają na początku tamtego lata (listopad-grudzień) Australijczycy wolą odpoczywać w swoje chłodniejsze dni. W jeden z takich lipcowych dni inaugurujący wakacje szkolne (piątek 1 VII 2011) zostałem zaproszony na małe "Star Party" i publiczny pokaz nieba w "Mornigton Peninsula Astronomical Society".
http://www.mpas.asn.au/
Ta poważna nazwa oznacza grupę dobrze zorganizowanych amatorów którzy od ponad 40 lat wynajmują obszar gruntu na południe od Melbourne, tuż nad morzem.
Zapał australijczyków do amatorskich obserwacji jest ogromny. Takich grup i stowarzyszeń jest w Australii ponad pięćdziesiąt. Nie ma się co dziwić skoro liczba ich pogodnych nocy jest w dokładnie odwrotnej proporcji do liczby naszych gwiaździstych nocy. U nas można mówić o szczęściu gdy trafi się szczególnie pogodna noc a tu raczej o pechu gdy przyjdzie niepogodna noc.
Własnie w jedną z takich bardziej pogodnych nocy zjawiłem się na terenie "Mornigton Peninsula Astronomical Society" (godzina jazdy kolejką podmiejską na południe od Melbourne). O zaletach południowego nieboskłonu pisałem już kilka razy w tym miejscu. Lipcowe niebo po stronie południowej około godziny 20-21 pokazuje nisko położony Duży Obłok Magellana (LMC) oraz tuż poniżej zenitu Krzyż Południa (Crux)
Nad LMC mały gwiazdozbiór Mensa (Góra Stołowa) znany posiadaczom lunetek biegunowych - uzywany tu zamiast gwiazdy Polarnej do precyzjnego ustawiania montażu paralaktycznego.
W "MPAS" członkowie klubu swoje teleskopy trzymają na stałe na terenie klubu. Dzięki temu instrumenty gotowe były do natychmiastowego użycia. Klub utrzymuje się w połowie ze składek członków a w połowie z biletów na pokazy nieba wnoszone przez szkoły średnie które często korzystają jego usług.
Dochody te pozwalają nie tylko finansować bieżącą działalność ale i posiadać pokaźnej wielkości halę
gdzie przeprowadza się pokazy multimedialne oraz kilka dobrych istrumentów (w tym stary 8-calowy refraktor oraz 22 calowy teleskop typu Newtona z prowadzeniem).
Ja zaraz po przyjeździe poprosiłem australijskich "astromaniaków" o pokazanie mi moich dwu ulubionych obiektów, o tej porze roku widocznych wysoko, blisko zentu: fenomenalnego Centaurus'a A (znana galaktyka-radioźródło widoczna jakby "pęknięta" pod wpływem jakiegoś, kosmicznego kataklizmu. Mój drugi ulubiony obiekt to przeogromna gromada kulista - Omega Centauri. Widok "Centaura A" przez 22 calowy instrument typu Newtona to niezapomniane wrażenie - obraz z taką ilościa szczegółów jak na zdjęciu w podręczniku. Omegę Centauri widać (nisko nad horyzonem) nawet z Tunezji czy Egiptu. Tutaj wysoko na niebie robi kolsalne wrażenie. Ta gromada ma rozmiary co najmniej 5 razy większy niż M13. Spojrzenie na wysoko tu położoną galaktykę M107 (Sombrero)pokazuje jak wiele traci ona gdy patrzeć na nią nisko nad horyzontem, z północnych szerokości geograficznych. Potem kontemplacja rozległego nieba przez lornetkę.
Chyba największą przyjemnością tej nocy było oglądanie gwiazdozbioru Strzelca blisko 45 stopni nad horyzontem. Nareszcie cały "czajniczek" (tzw. "teapot") widac w pełnej okazałości.
Duża liczba mgławic z katalogu Messiera z tego gwiazdozbioru z trudem widocznych z Polski tu ukazuje się już gołemu oku (bez lornetki). Nawet łuna położonego na północ Melbourne nie jest w stanie zepsuć tego widoku. Nic nie trwa jednak wiecznie i ten miły nastrój przerywa (niestety) pojawienie się wysokich chmur. Serdecznie pożegnałem się z obserwatorami z klubu MPAS. Tu na zdjęciu po środku sekretarz Peter Skilton, a po prawej stronie aktualny przewodniczący Peter Lowe.
To jeszcze nie koniec moich relacji z południowego nieba. Obiecuję w ciągu kolejnego miesiąca kolejną, może trochę dłuższą relację.