Jest zima. Wyobraź sobie, iż znalazłeś się gdzieś na odludziu – pod stopami skrzypi śnieg, mroźne powietrze szczypie w policzki, a nad głową masz krystalicznie czysty, skrzący się setkami gwiazd nieboskłon (wiem, wiem, zaczynam w tym momencie uprawiać gatunek literacki zwany science – fiction ).
Która konstelacja nieba zimowego najczęściej przykuwa wzrok, urzekając i hipnotyzując obserwatora? Większość z nas - w tym ja - wskaże pewnie na mitycznego myśliwego - Oriona. A skoro Orion, to mgławice wszelkiej maści: emisyjne, refleksyjne, ciemne, choć i jakieś gromadki gwiazd, tudzież galaktyki też się tam czają. Wśród mrowia mgławic odnajdziemy kilka planetarnych – a co! Pierwsza z brzegu to NGC 2022, będąca świetnym celem - wyzwaniem dla posiadaczy nawet stosunkowo niewielkich luster. Ale to nie ona jest bohaterką niniejszego odcinka - wracamy do katalogu George’a Abella. Lorneciarze tym razem odpoczywają, a ucieszyć powinni się posiadacze średnich (od sześciu cali w górę) i dużych teleskopów. Panie i Panowie, przedstawiam Abella 12.
Zlokalizowanie obiektu (oznaczonego alternatywnie jako PNG 198.6-06.3, PK 198-06.1) nie jest specjalnie trudne, bowiem sąsiaduje on z gwiazdą μ Ori, położoną z kolei 6 stopni na północny wschód od jasnej Betelgezy. Oczywiście ta bliskość jest pozorna – w przestrzeni kosmicznej oba obiekty sąsiadami nie są (gwiazda znajduje się w odległości 152 lat świetlnych od Ziemi, mgławica – prawie 7 tysięcy). Jasność Abella to 12,4mag, a rozmiar 37”. Podawana przez niektóre źródła jasność 13,9mag wydaje mi się sporo zaniżona.
Mapa wygenerowana przy pomocy CdC (by Rokita)
W tym miejscu należy zauważyć, że położenie Abella 12 tuż obok μ Ori, prócz zalet związanych z łatwością jej namierzenia, ma również jedną zasadniczą wadę - mianowicie obiekt w blasku tej gwiazdy po prostu ginie. Świetnie obrazuje to poniższe zdjęcie:
źródło: http://www.caelumobservatory.com/gallery/abell12.shtml
W związku z powyższym do tematu podszedłem metodycznie. Podczas pierwszej obserwacji, przeprowadzonej popularnym newtonem 150/750, użyłem okularu 8 mm (z którym uzyskałem powiększenie 94 x), „wzmocniwszy” go filtrem OIII Lumicona. Szybki rzut okiem: gwiazda jest, mgławicy nie widać. Ale nic to, bo w zanadrzu miałem jeszcze barlowa o krotności 2x i nie zawahałem się go użyć. Skutek? – gwieździe wyrosło ucho. Zerkaniem, ale bez cienia wątpliwości dostrzegłem jednostronne, półkoliste wybrzuszenie przylegające do μ Ori.
Kilka tygodni później zagościł u mnie szesnastocalowiec. Okazało się, iż monstrum o aperturze 400 mm pozwala wyłuskać mgławicę nawet w bardzo kiepskich warunkach - z przemieść kilkudziesięciotysięcznego miasteczka, w dodatku przy blasku Księżyca tuż po pierwszej kwadrze. W użyciu był oczywiście nieodzowny filtr OIII, również w duecie z okularem 8 mm (co tym razem pozwoliło uzyskać powiększenie 225x). Chwila napięcia i... bingo! - mgławica natychmiast wyskoczyła z tła, wyraźnie odseparowana od gwiazdy; okazała się zaskakująco łatwa - nie trzeba było nawet uciekać się do metody zerkania. Jest okrągła, z nieco ciemniejszym środkiem. Po wykręceniu filtra już jej jednak nie dostrzegłem. Spośród znalezionych w sieci szkiców chyba ten zamieszczony poniżej najlepiej oddaje to, co widać w okularze dużego newtona (prócz ilości gwiazd oczywiście, bo te gasi filtr):
źródło:http://www.chippingdaleobservatory.com/gallery/?level=picture&id=630
Reasumując – przepis na sukces to spore powiększenie i filtr mgławicowy (typu OIII, względnie UHC). Wypróbuj takie zestawienie, spróbuj i daj znać, jak poszło!