Dokładnie tak jest, jak napisał Daniel. Dobra optyka to nie tylko większa ostrość oraz kontrast obrazu, ale także oddanie barw. Od niedawna mam nobliwego staruszka 55/440, brandowanego jako Celestron, ale to rasowy, nieprodukowany już „czarny” dublet fluorytowy Vixena z obiektywem 55FL. Pochodzi z początku lat 90, albo z końca 80-tych. W USA teleskopy z tej serii sprzedawane były bowiem właśnie pod marką Celestrona i jeśli wierzyć opiniom na zagranicznych forach, jakością obrazu wyraźnie przewyższają nawet fluorytowe dublety APO Takahashi.
Kupiłem go jako travelerek, choć ktoś może zapytać, jaki jest sens kupowania takiego większego szukacza z obiektywem jak w lornetce. Ano sens jest taki, że pomimo małej apertury i w sumie niewielkiej ogniskowej, ten refraktorek pokazuje zaskakująco dużo, zaś jakością obrazu deklasuje popularne chińskie i tajwańskie dublety ED na FPL-53. Nigdy nie sądziłem, że to napiszę, ale w porównaniu dobrym z refraktorem na fluorycie obrazy dawane przez te teleskopy wydają się ... mętne. Owszem, to nie jest sprzęt do uzyskiwania dużych powiększeń ani do bardzo szerokich pól (niewielka średnica obiektywu i wyciąg w standardzie 1,25” wiążą się z takimi ograniczeniami). Ale w żadnym większym ED-ku, czy to SW 80ED, 100ED czy 120ED nie widziałem takich kolorów gwiazd jak w tym małym Vixenie, i bynajmniej nie była to aberracja. Co więcej, na nocnym niebie gwiazdy naprawdę wyglądały jak szpilki.
Natomiast Księżyc w tym teleskopie z nasadką bino powala nie tylko ostrością i kontrastem, ale również - a może przede wszystkim - właśnie oddaniem barw. Gdy pierwszy raz spojrzałem przez niego na Łysego sam nie mogłem uwierzyć, że to 55mm maleństwo pokazuje go tak, jak wielokrotnie widywałem na profesjonalnych zdjęciach, czyli w kolorystyce wpadającej w brunatną barwę. Nawet SW 120ED pokazuje Księżyc tylko w tonacji bieli, szarości i czerni, dając – tak jak to wcześniej określił jeden z kolegów – jakby przepalone obrazy. W małym zaś Vixenie ten obraz jest bardzo naturalny. Taki obraz dają dobre współczesne tryplety (nawet na szkle z elementami FPL-53), ale ma to swoją cenę w postaci dużej wagi teleskopu. Tymczasem opisywany fluorytowy dublecik APO 55/440 jest lekki jak piórko i dzięki temu jako wyjazdowy travelerek sprawdza się doskonale. Tym bardziej, że tubus, obiektyw oraz odrośnik każdorazowo można odkręcić i przewieźć je np. w bagażu podręcznym jako oddzielne elementy.