http://www.astromaniak.pl/viewtopic.php ... ight=negev
oraz relację z astropodróży w głąb australijskiego out-backu
http://www.astromaniak.pl/viewtopic.php ... =australia
Także i w tym roku, przy okazji kolejnej, miesięcznej serii wykładów dla doktorantów „Technion” w Haifie, udało mi się powrócić na tereny pustyni Negev .
Wszelkie próby obserwacji astronomicznych wokół wielkich miast w Izraelu prowadzą do jeszcze większych frustracji niż w Polsce, a spowodowanych znanym nam wszystkim problemem „light pollution” – tam spotęgowanym jeszcze bardziej niż u nas. Dlatego też tamtejsi amatorzy astronomii spotykają się w umówionym miejscu na pustyni Negev raz w miesiącu w piątek, w okolicach nowiu. Tym razem prognozy pogody na 7 XII 2007 były nie najlepsze dla całego Izraela. Dlatego zamiast prosto na „Star Party” zdecydowałem się pojechać dwa dni wcześniej w inne miejsce na pustynię. Uzbroiłem się w lornetkę Canon 18x50 IS oraz aparat Canon EOS 30D z dwoma obiektywami: ultrawide zoom 10-22mm /3.5 oraz Sigma 30mm /1.4 i pojechałem pociągiem do miejscowości Beer Sheva by tam pożyczyć samochód i kontynuować dalszą podróż na południe.
Teren pustyni Negev oprócz swoich walorów krajoznawczo-turystycznych jest także obszarem ćwiczeń IDF (Israeli Defence Forces) o czym przypominają odpowiednie tablice rozmieszczone wzdłuż drogi i dlatego wszyscy podróżnicy muszą bardzo uważnie przestrzegać dozwolonych miejsc zwiedzania i pobytu.

Minąłem miejscowość Micpe Ramon oraz znajdujące się na jej obrzeżu profesjonalne obserwatorium Uniwersytetu Beer Sheva

i skierowałem się w stronę tzw. „Arava road” – drogi biegnącej wzdłuż granicy Jordanii i Izraela w stronę zatoki Akaba. Po drodze pustynia Negev co chwilę odkrywała swoje uroki.



Na 101 km przed miejscowością Eilat znajduje się motel nazywany właśnie „101”. Trochę dziwny to motel bo przypominający skrzyżowanie hotelu z wesołym miasteczkiem utrzymanym w stylu filmów „Mad Max”.


Właśnie tam spędziłem pierwsze dwie noce (w ciągu dnia robiąc długie wycieczki na pustynię i w stronę Eilatu). Niestety bijące od strony drogi światła wprowadzały pewne problemy. Po pewnym czasie udało mi się znaleźć trochę ciemniejsze miejsce w niewielkim amfiteatrze na dalekich obrzeżach motelu. Znalezione w nim stoły i materace świadczyły, że jest to także miejsce używane czasem przez amatorów astronomii (później się to potwierdziło). Mimo wspomnianych świateł udało mi się pooglądać trochę gwiazdozbiorów z kierunku południowego, niewidocznych z Polski takich jak np. Velorum (Żagiel).

A nad głową, prawie w zenicie „bił po oczach” majestatyczny Orion. Nic dziwnego że w tamtych kulturach traktowany na równi z Bogami (Ozyrys). Po dłuższym czasie i zdobyciu różnych doświadczeń używanie lornetki Canon 18x50 IS stało się dla mnie łatwiejsze i bardziej efektywne. Jest to instrument bardzo wygodny gdy nie możemy zabrać ze sobą większego sprzętu, szczególnie ciężkiego statywu. Lornetka ta pozwala na wspaniałe obserwacje astronomiczne ale wymaga nabrania biegłości w jej używaniu. Najlepsze efekty mamy gdy używamy jej z materaca albo, jeszcze lepiej, z dobrego leżaka z możliwością oparcia rąk. Mimo niewielkiego powiększenia, tak oglądane M42 w Orionie to była prawdziwa przyjemność – mgławica pięknie i wyraźnie rozpościerała swoje skrzydła. Podobnie Plejady wyraźnie pokazały swoją delikatną mgławicę. No i w końcu obserwacje w tych warunkach komety 17P/Holmes z pustyni Negev to była prawdziwa przyjemność.

Należy zauważyć, że na pustyni Negev w okolicach jesieni i wiosny pogoda bywa bardzo zmienna. Następnego dnia podczas powrotu samochodem z Eilatu wpadłem w dużą burzę piaskową. Silny wiatr, widoczność jak w czasie gęstej mgły i w końcu droga zatarasowana przewróconym tir’em. Wszystkie auta kierują się w równoległy objazd wprost na pustynię a ja zastanawiam się ile potrąci z mojej karty kredytowej firma „Budget” gdy uszkodzę podwozie niewielkiego „Daihatsu” którego używam. W końcu odczekałem chwilę i pojechałem za pierwszym małym osobowym autem jadącym tym objazdem. Mimo strachu, po pewnym czasie udaje mi się w końcu bez dalszych kłopotów dojechać do motelu. Efektem burzy było podniesienie lekkich drobin piasku na wiele godzin co przysłoniło niebo na 20-30 stopni od poziomu horyzontu (akurat obszaru najbardziej mnie interesującego) i pojawienie się zachmurzenia. Zniechęcony idę spać. Jednak około 3 nad ranem widzę, że znowu pogoda zrobiła się wyśmienita i piasek opadł. W międzyczasie kometa Holmes obniżyła swoje położenie na niebie w kierunku zachodnim. Dodatkowo ten kierunek nie był narażony na światła od drogi i o 4.15 nad ranem, przy delikatnym świetle wschodzącego, wąskiego sierpa Księżyca udało mi się zrobić następujące zdjęcie tej komety.

Następnego dnia przeprowadzka do Micpe Ramon, w okolice krateru Mekhtesh Ramon
http://en.wikipedia.org/wiki/Ramon_crater
gdzie ma odbyć się Star Party. W końcu około godziny 17 przyjeżdżam na umówione miejsce by zastać pierwszych uczestników.


Tym razem prognozy pogody spowodowały, że było ich bardzo niewielu – w sumie około dziesięciu przez całą noc. Oprócz mojej lornetki był także 8” Newton – Dobson, a także wielka lornetka firmy Garrett Optical 20x110. Jej właściciel przywiózł razem z nią wspaniały statyw-żuraw po to by zaraz stwierdzić (tu przekleństwo!) że zapomniał przeciwwagi! Cóż to jednak znaczy wobec pomysłowości astromaniaków (wszystkich krajów). Po chwili wyciągnął z samochodu niewielki skrawek materiału i sznurek, a następnie pozbierał porozrzucane kamienie. Efekt widać na zdjęciu poniżej.

Widok 17P/Holmes przez tą lornetkę był niebywały – zajmująca prawie całe pole widzenia jak wielka flądra albo akwariowy skalar płynący po wodach nocnego nieba...
Oprócz tego wspaniale widać było we wczesnych godzinach wieczornych letnią drogę mleczną (18-20).

Około godziny 21 przyjechał swoim jeep’em „Ranger” Parku Narodowego Negev przywożąc ze sobą kilku praktykantów – kandydatów na opiekunów parku zaciekawionych odbywającymi się obserwacjami. Zaraz ugotował (na prymusie) zieloną herbatę dla wszystkich i zaczął wspominać swoje pustynne spotkania z amatorami astronomii i gwiazdami. A mnie utkwiła w pamięci jego opowieść o tym jak dzieci ze współczesnych wycieczek szkolnych dopiero pierwszy raz w życiu podczas nocnego pobytu na pustyni zauważają co to jest rozgwieżdżone niebo! Ot, co za paradoks naszych dzisiejszych czasów pełnych wspaniałych kanałów TV tematycznych, przyrodniczych itp. że autentyczna natura Świata coraz bardziej wymyka się nam z rąk.