Czołem.
Wreszcie postanowiłem napisać relację. Będę ją uzupełniał, bo wszystkiego nie da się od razu opisać.
Od początku.
"Lot na południową półkulę"
Cofnę się do 21 sierpnia 2017 roku kiedy to pod niebem Stanów Zjednoczonych po raz pierwszy doświadczyłem tego niesamowitego przeżycia gdy w środku dnia gaśnie Słońce i robi się chwilowa noc. Marzyłem o tym przez całe życie. Kiedy marzenie to, stało się faktem od razu myślałem o kolejnym zaćmieniu... Marzenie o zobaczeniu kolejnego było równie silne jak nie silniejsze...
Niemal ze łzami w oczach napisałem w swoim dzienniczku "Dane nam było Słońca zaćmienie... następne będzie, może za 7 lat... Choć tak bardzo pragnąłbym zobaczyć także i to w Chile... Kto wie, może to też się uda? Dla Boga wszystko jest możliwe. "
Kolejnej okazji nie mógłbym już przepuścić.
Mamy rok 2018. Koledzy Radek i Damian sugerują wyprawę do Argentyny w 2020 roku. "Przypadkowo" na facebooku, lub tu na forum poznaję Tomka -Aurorę. Poszukiwał chętnej osoby na wyjazd do RPA. Nawiązałem kontakt. Dowiedziałem się przy okazji, że ma w planach wyjazd do Chile w 2019 r. Zaczynają się wakacje. Wyjeżdżam do Niemiec odwiedzić rodzinę i przy okazji popracować. I tam podejmuję świadomą decyzję. "No to lecę do Chile". Kolega Radek i Damian również takową podjęli. Mnie skusiła przewidywana niska cena wyprawy...
Cieszyłem się z nawiązania kontaktu z Aurorą.
Zaraz po powrocie z Niemiec kupujemy bilety. Akurat zarobione pieniądze mogłem przeznaczyć na bilet. "Miałem to"
Nie wiem kiedy to zleciało. Rok,miesiące,dni...
Nie ukrywam- przed wyprawą odczuwałem stres. Może nie tak jak przed wylotem do Stanów no ale jednak... "To jeszcze dalej. Długi lot (mam lęk przed lataniem, którego musiałem przełamać... )". Myślałem, że po takiej wyprawie jak w Stanach nie będzie problemu a jednak.
Wszyscy wokół mówili... a co jeśli... nakręcałem się Ale odwrotu nie było. Musiałem myśleć racjonalnie.
27 czerwca- pakowanie. Jedziemy na lotnisko. W radiu słyszę piosenkę "a jeśli to ostatni w życiu dzień... " Myślę: jeszcze tego brakowało...
Lot do Norymbergi minął bardzo szybko. Bardzo miło spędziliśmy tam czas.
28 czerwca- wylot do Amsterdamu- jeden z najprzyjemniejszych. Potem do Buenos Aires. W międzyczasie poznaliśmy niemal resztę członków ekipy .
Proszę mi wierzyć, tęsknię za Wami
Szczególnie zżyłem się z Witkiem i Jarkiem Dla takich znajomości warto lecieć nawet na koniec świata
13 h lotu, myślałem, że zwariuję. Broń Boże, nie jestem rasistą. Ale Azjaci robili straszny bałagan i haos w samolocie. Mimo, że siedziałem obok uprzejmej pani, to dzieci strasznie głośno się zachowywały
Kiedy dotknęliśmy płyty lotniska poczułem ogromną ulgę. Ufff
Mieliśmy tankowanie samolotu i lecieliśmy do Santiago. Po półtora godzinnym locie, podchodziliśmy do lądowania- straszne turbulencje. Ale już oswoiłem się z lataniem.
cdn