Witam. Dla niektórych pewnie wyda się to śmieszne że ktoś pyta o takie rzeczy, ale ja jako ktoś kto w życiu niebo obserwował tylko pobieżnie przy okazji tegorocznych Perseidów i to dosłownie kilka razy, mam z tym problem. Zaczynając interesować się astronomią (pomijając obserwacje Perseidów) ściągnąłem Stellarium z zamiarem rozpoczęcia nauki nieba. Klikając opcje "pokaż linie gwiazdozbiorów" wydawały się one tak oczywiste, że pomyślałem iż nauka ich położenia na niebie będzie polegała w większości na zapamiętaniu nazw połączeniu ich z układami gwiazd widocznymi na niebie. Wydrukowałem więc kilka fragmentów nieba z tegoż programu i wyszedłem na podwórko. Tu okazało się że nie jest tak prosto. Doznałem niemalże szoku (jeśli tak to można nazwać ) widząc zdecydowanie więcej gwiazd niż przypuszczałem. I te gwiazdy tworzące dany gwiazdozbiór po prostu giną w tym gąszczu punktów świecących bardziej lub mniej wyraźnie. Być może ogranicza mnie wyobraźnia, dlatego nie umiem "połączyć" sobie tych gwiazd w te przeróżne figury i postacie. Nawet patrząc na Wielką Niedźwiedzicę zobaczyłem ją "tak na siłę", poruszając się za liniami na mapce. Bez problemu widziałem jedynie Wielki Wóz... No dobra, ale przechodzę do sedna, bo znów się rozpisałem
Są jakieś sposoby, by dostrzec z mrowia gwiazd (no może troszkę przesadzam ) te odpowiedzialne za stworzenie danego gwiazdozbioru? Czy to jest po prostu takie szukanie na siłę i "kucie" na pamięć wszystkich układów widocznych na niebie, w dodatku łącząc je z nazwami, których trochę jest? A może to samo przychodzi z czasem ? Jak to było jak Wy zaczynaliście i poznawaliście gwiazdozbiory ?
PS. Doszedłem do wniosku że najtrudniej jest zadać najprostsze pytanie, tak go sformułować by nie zabrzmiało jakoś szczególnie głupio, szczególnie w ustach obserwatora nieba z tygodniowym doświadczeniem.
Pozdrawiam